Artur Andrus: Mam fajny zawód

2011-07-09 4:00

Mimo że zajmuje się głównie konferansjerką, jest jedną z najpopularniejszych osobowości naszej sceny kabaretowej. Tym razem Artur Andrus (40 l.) poprowadzi widowisko Mazurska Noc Kabaretowa

- Z czym kojarzą się panu Mazury?

- Oczywiście z Mazurskim Latem Kabaretowym i Mazurską Nocą Kabaretową. Na pierwszej z tych imprez debiutowałem jako konferansjer. Pracowałem już wtedy w radiowej Trójce, jeździłem na różne festiwale i przeglądy kabaretowe. Organizatorka Mazurskiego Lata zasugerowała mi, że może spróbowałbym wejść na scenę i zapowiedzieć jakiś kabaret. Wszedłem na scenę, zapowiedziałem, a potem dosyć regularnie na nią wracałem.

- Dziś ta konferansjerka jest pana znakiem rozpoznawczym...

- To prawda. Na scenach kabaretowych jestem przede wszystkim konferansjerem, który dorzuca do swoich zapowiedzi wierszyki i piosenki. Ludzie, którzy mnie zaprosili, cierpliwie to znosili, potem złożył się z tego cały program, z którym występuję i który ma formę recitalu kabaretowego.

- Łatwo jest być konferansjerem?

- Mówię szczerze, że to jest fajny zawód, bo korzysta się z cudzych oklasków. Gdy jakiś artysta bardzo rozbawi publiczność, to łatwo po nim wyjść i zapowiedzieć następnego, a przy okazji powiedzieć coś od siebie. Bardzo często publiczność, zwłaszcza na festiwalach czy kabaretowych przeglądach, jest w tak dobrym nastroju, że chętnie tego konferansjera kupuje.

- A pamięta pan jakąś wpadkę?

- Było kilka. Zdarza się, że nawet jak pomylę czyjeś nazwisko albo zapowiem nie ten utwór, to sprzedaję to w formie żartu, a publiczność ma wrażenie, że omyłka była specjalnie. Pamiętam, że kiedyś wyszedłem na scenę nie zorientowawszy się, że skecz jeszcze trwa. Oczywiście publiczność pomyślała sobie, że zrobiłem to specjalnie. Myślę, że wpadki na takich imprezach są mniej zauważalne niż na tych poważnych, które prowadzą moi koledzy po fachu.

- Podobno ludzie kabaretu na co dzień są ponurzy. A pan?

- Trzeba zapytać o to moich znajomych, bo ja za ponuraka się nie uważam, ale nie jestem też wesołkiem. Nie jestem duszą towarzystwa, która wchodzi i sypie dowcipami na każdy temat. Bywa też tak, że są osoby, które piszą świetne teksty satyryczne, ale nie potrafią opowiedzieć dowcipu.

- Jest typ kabaretu, za którym pan nie przepada?

- Drażni mnie taka "festynowa rozryweczka". Nie przepadam za skeczami, w których jest za prosto, w których traktuje się widza jako tego, komu trzeba wszystko wyłożyć, wyjaśnić. Nie lubię też, gdy w kabarecie jest za dużo wulgaryzmów, a ostatnio są one przez wielu nadużywane.

Mazurska Noc Kabaretowa Mrągowo 2011: W górę smyki!

Organizatorzy tegorocznej edycji Mazurskiej Nocy Kabaretowej postanowili udowodnić, że Polacy są najbardziej muzykalnym narodem na świecie. Dlatego tym razem w Mrągowie, w amfiteatrze nad jeziorem Czos zaroi się od śpiewających gwiazd. Wystąpią m.in.: Alicja Węgorzewska, Maciej Miecznikowski i Zbigniew Wodecki. Oczywiście, jak na imprezę kabaretową przystało, nie zabraknie też gwiazd tej sceny. W Mrągowie rozbawią nas: Maria Czubaszek, Joanna Kołaczkowska, Ireneusz Krosny, Marian Opania oraz grupy Hrabi, Limo i Smile. Pojawi się też legendarny wrocławski kabaret Elita (na zdjęciu). Gospodarzem wieczoru będzie formacja doskonale łącząca satyrę i muzykę - MoCarta, a przewodnikiem po najbardziej muzykalnym kraju na świecie - Artur Andrus.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki