Marta Manowska zdradza w czym starsi mężczyźni są lepsi od młodszych

2019-01-25 8:14

Znana z programu ”Rolnik szuka żony” MARTA MANOWSKA w nowym reality-show „Sanatorium miłości” łamie stereotypy i udowadnia, że życie zaczyna się po 60-tce. Opowiedziała nam o niezwykłych bohaterach nowej produkcji oraz o tym, czego młodzi ludzie mogą się nauczyć od seniorów. Zdradziła też, co doradza tym, którzy szukają u niej pomocy w sprawach sercowych.

Marta Manowska

i

Autor: AKPA Marta Manowska

- Jak narodził się pomysł, aby stworzyć reality-show z emerytami w rolach głównych?

- Pomysłodawcy tego projektu to Piotr Poraj-Poleski i Iwona Karpiuk. To oni byli w klubie kuracjusza w sanatorium „Równica”. Z obserwacji ludzi, którzy w sanatoriach przebywają, którzy tam się leczą, regenerują, dbają o swoje zdrowie, ale też bawią, tańczą, cieszą się życiem zrodził się pomysł, żeby zrobić program, który pokaże, że życie osób w wieku 60+ może być pełne wyzwań, przygód, przyjemności. Nie musi być puste, nudne, nie musi być oparte na samotności, polegać na siedzeniu przed telewizorem.

- Zgodziła się pani poprowadzić program be wahania?

- Tak. Byłam zachwycona, bo tak naprawdę oprócz ”Rolnika”, teatru i innych obowiązków, mam takie swoje dwie dziedziny w życiu, w których się bardzo udzielam: to jest praca z małymi dziećmi zmagającymi się z chorobą i praca z osobami starszymi dotkniętymi chorobą Alzheimera. To oczywiście nie łączy się bezpośrednio z tematem naszego programu, natomiast bardzo sobie cenię kontakt właśnie z dziećmi i osobami starszymi. Dzieci mają w sobie taką świeżość, bezpretensjonalność i radość, z kolei osoby starsze mają niewiarygodne doświadczenie, elokwencję, jakiś taki zupełnie inny, niewymuszony poziom żartu. Uwielbiam z takimi ludźmi rozmawiać. Z każdym z bohaterów przeprowadziłam bardzo długą rozmowę. Oni bardzo mi zaufali. Traktowali mnie z jednej strony jak córkę, bo to są przecież ludzie w wieku moich rodziców, a z drugiej jak partnera. Bardzo dużo przeżyli. Każdy z nich ma takie doświadczenie życiowe, które wiele kosztowało.

- Co czeka bohaterów tego programu?

- Przygotowaliśmy dla nich różne wyzwania, takie z którymi jeszcze nie mieli do czynienia. Chcieliśmy też pokazać jak teraz świat funkcjonuje, w jaki sposób poznają się młodzi ludzie, jak to się zmieniło w kontekście ich młodości i ich czasów. Oni nigdy nie wiedzieli do ostatniej chwili jakie dla nich przygotowaliśmy atrakcje. Po prostu wsiadali do busa, wiedząc tylko jak mają się ubrać, a wszystkiego dowiadywali się na miejscu ode mnie. Odbyliśmy też wiele rozmów dotyczących ich przeszłości, doświadczeń. Ogromnym zaskoczeniem była ich forma fizyczna, bo przyznam, że były takie trzy dni, kiedy mieliśmy taką różnorodność tych wyzwań, że ja miałam zakwasy w całym ciele, a nasi bohaterowie miałam wrażenie, że w ogóle jakby ich to nie dotyczyło.

- Czy był też czas na romantyczne randki?

- Oczywiście są też spotkania we dwoje, natomiast celem tego programu nie jest znalezienie miłości czy właśnie randki, ale przede wszystkim złamanie stereotypu i pokazanie, jak można żyć i funkcjonować w wieku 60 +, jak można cieszyć się życiem, zmieniać je, fantastycznie się bawić, ale też dbać o zdrowie, bo przecież o tym też jest ten program. To jest 12 osób, które się nie znały. Poznały się pod drzwiami sanatorium i tak naprawdę od razu zrodziły się między nimi tak wspaniałe relacje, że można było tylko podglądać i przysłuchiwać się temu, a jeżeli z tego powstaną jakieś dalsze relacje to wspaniale!

- Brakowało w polskiej telewizji produkcji, w której to emeryci znaleźli się w centrum uwagi. Czy myśli pani, że ten program coś zmieni?

- Myślę, że tak. Mam dużą nadzieję, że emerytura nie będzie nam się kojarzyła z takim posępnym czasem, kiedy właściwie człowiek już tylko czeka i odcina kupony od swojego życia. Jest wręcz odwrotnie, że w końcu jest czas na to, żeby zająć się rzeczami, na które może nie było czasu, bo trzeba było dbać o dom, wychowywać dzieci, zarabiać itd. Mam poczucie, że program może okazać się rewolucyjny, co pokazuje choćby to, że w tej chwili urywa mi się telefon. To dobrze, może zacznie się o tym więcej mówić, bo to nie jest grupa wykluczona, ale to jest grupa o której naprawdę bardzo mało się mówi i trochę pominięta.

Sanatorium miłości

i

Autor: TVP/ Materiały prasowe Sanatorium miłości

- A czego młodzi ludzie mogą się nauczyć od seniorów w dziedzinie sztuki miłości?

- Myślę, że klasy. To jest coś, co nas trochę odróżnia, bo nasz język trochę zubożał, wszyscy mówimy bardziej kolokwialnie. Natomiast takie emablowanie siebie nawzajem, zabawa gestami, to że mężczyzna jest dżentelmenem, że kobieta jest damą, że naprawdę ściąga się płaszcz, odsuwa się krzesło, to są niby szczegóły czasem teraz wyśmiewane, ale uważam, że to wspaniałe. Podobnie jak mężczyzna, który całuje w rękę, gdzie niektórzy teraz z tym wojują. Choć oczywiście nie brakowało też rubasznych żartów! Natomiast uważam, że - jak zawsze mówiła pani Beata Tyszkiewicz - prawdziwa dama przeklina i ogląda się za mężczyznami.

- Za panią już pięć edycji programu „Rolnik szuka żony”, teraz „Sanatorium miłości”. Czy ludzie często się do pani zgłaszają w sprawach sercowych, proszą o radę?

- Zdarzają się takie wiadomości, nie ukrywam. Nawet nie z prośbą o poradę, bardziej z prośbą o pomoc w znalezieniu drugiej osoby. Zawsze wtedy odpowiadam, że wszyscy w życiu szukamy miłości. To może nie jest dobre słowo, bo nie trzeba szukać, po prostu trzeba być na nią otwartym, trzeba być czujnym. Mam wrażenie, że ona przychodzi w odpowiednim momencie. Tak to czuję, ale staram się jak mogę podnosić na duchu osoby, które trochę na tym postawiły krzyżyk i czują, że już nikogo w życiu nie spotkają, a nie jest to proste! Teraz jest czas rozwodów, rozstań. To jest taki trochę znak czasów.

- Czy pani należy do tej grupy ludzi, którzy jeszcze wierzą w miłość na całe życie?

- Oczywiście! Ja uważam, że miłość tylko na całe życie.

Emisja w TV:
Sanatorium miłości
niedziela 21.15 TVP 1

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki