Manowska złamała ważną zasadę dla uczestników "Rolnik szuka żony". Czuła, że jest im to winna [WYWIAD]

2018-08-03 5:32

MARTA MANOWSKA od pięciu lat pomaga samotnym osobom odnaleźć miłość w programie „Rolnik szuka żony”. Niedawno napisała też książkę, w której zdradza jak potoczyły się dalsze losy bohaterów poprzednich edycji. Opowiedziała nam, jak powstawała, kim są rolnicy, których zobaczymy w nowym sezonie oraz czego nauczył ją program.

Marta Manowska

i

Autor: AKPA

- Jak zapowiada się 5. edycja? Jakie masz przeczucia?

- Mam bardzo dobre przeczucia, bo czuję bardzo dużo szczerości, prawdy i dobrych intencji, a to jest najważniejsze. Co roku marzę o tym, żeby w programie znalazły się osoby, które naprawdę poważnie do tego podchodzą. Nie mówię, że mają być poważne, bo mają być uśmiechnięte, szczęśliwe i pełne emocji, ale że poważnie podchodzą do tych poszukiwań, że to brak drugiej osoby ich tutaj przywołał. Mam poczucie, że w tym roku to są właśnie takie osoby, że mamy szansę sięgnąć do pierwszej edycji, kiedy wszystko było takie czyste, kiedy ta prawda poszukiwań istniała. To nie jest tak, że z tego programu ma powstać pięć małżeństw. Jeżeli one powstaną, to jest najpiękniejszy finał jaki możemy sobie wymarzyć, ale ważna jest każda relacja, każda przyjaźń, każda zmiana, która następuje w człowieku.

- Jacy są rolnicy w tej edycji? Jakie na tobie zrobili wrażenie?

- Jest osoba, która się bardzo pięknie zmienia i otwiera. Nasze pierwsze spotkanie nie było łatwe, a potem kiedy przyjechałam z listami, zobaczyłam osobę, która jest uskrzydlona, która złapała wiatr w żagle, i która zupełnie inaczej się uśmiecha. Jest jedna osoba optymistyczna, wesoła, dowcipna i myślę, że będzie takim wodzirejem dla całej grupy. Jest też osoba bardziej stateczna, inna jest bardziej schowana z emocjami, jest osoba, która trochę się powściąga, ale z drugiej strony ma w sobie duże pokłady humoru. Oni trochę się jeszcze chowają, ale powoli też już z nich wypływa taka radość z tego, że to zrobili, że się odważyli i zgłosili do tego programu.

- Jakie emocje towarzyszą rolnikom przed pierwszym spotkaniem z wybrankami?

- Najważniejszy jest ten moment, kiedy pierwszy raz się spotykają. To jest ich pierwszy kontakt, oni tylko przeczytali listy, zobaczyli zdjęcia, to już wzbudziło jakieś ich emocje. I teraz nagle wyobraź sobie, że oni tutaj wszyscy się pojawiają, tu stoją osoby, które do nich przyjechały. Emocje są ogromne, bo widziałam, co się malowało na twarzach tych osób. Z jednej strony to nie jest sytuacja komfortowa, a z drugiej strony ten moment jest piękny, bo oni się po raz pierwszy mogą dotknąć, spojrzeć sobie w oczy. Część z nich podkreśla, że nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Część z kolei uważa, że ten moment jest najważniejszy.

- Emocje towarzyszą nie tylko bohaterom. Ty przeżywasz je razem z nimi i uroniłaś już na planie programu niejedną łzę. Jak sobie radzisz z tak dużym bagażem emocjonalnym?

- Ten program bardzo wrósł w moje życie. Osoby, z którymi tworzymy ten program są już tak naprawdę moją rodziną, jesteśmy razem praktycznie 5 lat, znamy się wszyscy, przyjaźnimy, przeżywamy wspólne emocje, wspólne upadki i uniesienia. I to się jakoś nam sprzęga z bohaterami, których poznajemy, o których rozmawiamy, których życiem też zaczynamy żyć. Człowiek potrzebuje w życiu mieć wentyl bezpieczeństwa, jakoś czyścić się z tych emocji, których czasami jest za dużo, czy w naszym życiu czy w „Rolniku”, bo ja tego nie rozgraniczam. To nie jest tak, że są emocje, które mi towarzyszą w programie i takie, które mi towarzyszą prywatnie. Nie! To jest po prostu życie. Czasami moi przyjaciele pytają: co zrobić, żeby nie zwariować w tym wszystkim? Ja się oczyszczam, podróżując. Jak mam chwilę wolności, samotności, lubię sama pojechać i na przykład wrócić 14-godzinną trasą z Tallina do Warszawy, słuchając muzyki. Czuję, że wracam, jestem kompletnie wyczyszczona i mogę wszystko!

SE TV 27: KULISY, Rolnik szuka żony

i

Autor: Marek Zieliński/SUPER EXPRESS SE TV 27: KULISY, Rolnik szuka żony

- Niedawno ukazała się twoja książka „Rolnik szuka żony”. O czym ona opowiada?

- Książka była dla mnie ważną przygodą. Bardzo chciałam się spotkać jeszcze raz z wszystkimi bohaterami wszystkich poprzednich edycji i to była dla mnie też podróż osobista, bardzo sentymentalna. Byłam u wszystkich bohaterów, np. u Pawła, u którego przeżyłam pierwszy dzień zdjęciowy w swoim życiu. Odbywaliśmy z rolnikami takie dłuższe rozmowy, ale potem przeglądaliśmy razem albumy, piliśmy kawę, u niektórych zastawała nas już noc. To był piękny czas. Mam nadzieję, że z tych rozmów coś wynika. Myślę, że jest tam dużo ukrytej mądrości, ale też ich lęków, potrzeb, podejścia do życia. Dużo mi zdradzili i ja uznałam, że jeżeli oni otworzyli się tak bardzo, to ja też muszę trochę zdradzić i we wstępie także zdradziłam trochę swoich tajemnic. Trochę strzegę swojej prywatności, ale tutaj pomyślałam, że jestem im dłużna.

- Od pięciu edycji obserwujesz kolejnych rolników poszukujących miłości. Czy w twojej głowie rodzi się jakaś recepta na to, jak znaleźć szczęście w miłości?

- Wszyscy mamy takie samo marzenie, żeby po prostu być w życiu kochanym, bo myślę, że nic ważniejszego, obok zdrowia, nie ma. Chciałabym powiedzieć, że zawsze warto iść za sercem, ale jednak życie bywa na tyle różne i skomplikowane, że czasami - nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem – ale może nutka rozumu jednak jest w tym wszystkim ważna. Ważne jest, żeby siebie lubić, akceptować i chyba faktycznie siebie stawiać na pierwszym miejscu. Wtedy empatia i miłość do drugiego człowieka będzie pełniejsza. Myślę, że tego się uczymy całe życie, żeby nie zależeć od drugiego człowieka, bo to potrafi mieć katastrofalne skutki, i że jednak jesteśmy osobnymi bytami, ale możemy te byty połączyć i stworzyć wspólnie coś pięknego.

Emisja w TV:
Rolnik szuka żony 4
poniedziałek-wtorek 21.05 TVP 1

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki