Stanisław Janicki: Miałem zawał, ale pracowałem dalej

2010-01-28 2:30

Któż nie pamięta Stanisława Janickiego (77 l.) opowiadającego w telewizji o klasykach filmowych, tych czarno-białych. I właśnie to kwestia koloru sprawiła, że na wizję już nie wrócił...

Telewizja interesowała mnie umiarkowanie. Ale któregoś razu zadzwoniła do mnie Hania Goszczyńska, koleżanka ze studiów, która pracowała w telewizji Okazało się, że zachorowała osoba prowadząca program o polskich twórcach filmowych i prosi mnie o zastępstwo.

Przeczytaj koniecznie: Stanisław Janicki: Ukradłem dokumenty by dostać się na studia

Bo trzeba pamiętać, że wtedy wszystkie programy szły na żywo. Ponieważ lubię - ciągle jeszcze - robić rzeczy nowe, których do tej pory nie robiłem, zgodziłem się. Boże, co to było za przeżycie!

Po tygodniu Hania zadzwoniła, że mój "występ" się podobał i żebyśmy wymyślili program ze starymi filmami - polskimi i zagranicznymi.

Patrz też: Janicki: Wyrzucili mnie ze szkoły

To było coś! Robiliśmy program zgodnie ze starą, banalną zasadą: Uczyć bawiąc, bawiąc uczyć.

Po 32 latach telewizja uznała, że ten zramolały program trzeba unowocześnić. Po pierwsze, tematy programu będę na wizji wybierał jak kulki w totolotku, po drugie, przed programem będę "boksował" z przedstawicielem młodego pokolenia - przez 4 minuty!, po trzecie w "Starym kinie" nie będzie filmów czarno-białych - nie będzie Chaplina, Smosarskiej, Keatona...

Kiedy powiedziałem, co o tym myślę - między innymi to, że zakaz pokazywania filmów czarno-białych uważam za objaw choroby umysłowej - kontakt mój z TVP ustał. Tak na marginesie - telewizja nie była uprzejma nawet podziękować mi za 32-letnią współpracę. Więc korzystam z okazji - i ja jej serdecznie za te 32 lata dziękuję!


A co teraz robię? To co od lat. Realizuję filmy dokumentalne. Mam ich już ponad czterdzieści na swoim koncie. Mam cotygodniowy felieton "Odeon" w RMF Classic. Prowadzę koncerty muzyki filmowej. Na Zamku w Bielsku-Białej spotykam się regularnie ze starymi i nowymi miłośnikami dawnego kina.

Patrz też: Stanisław Janicki: Uciekałem przed wojną zdezelowaną ciężarówką

Ponieważ dopadł mnie zawał serca, zrezygnowałem z intensywnej pracy pedagogicznej. Tylko jedną uczelnię, w Łodzi, sobie zachowałem, żeby nie tracić kontaktu z filmową młodzieżą. Opowiadam swoim studentom, że nie powinni zajmować się jedynie swoją dziedziną, że muszą mieć jak najszerszy horyzont, działać, tworzyć w różnych dziedzinach. W przeciwnym przypadku skisną w antyszambrach decydentów i całe życie będą lizać klamki…

A jedno mogę powiedzieć - nigdy nie lizałem niczyjej klamki. Nawet swojej…

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki