Monika Kuszyńska przerywa milczenie! Ujawnia, co działo się w zespole Varius Manx!

2022-02-11 20:07

Od kilku dni media żyją aferą w zespole Varius Manx. Siostra Moniki Kuszyńskiej oskarżyła członków grupy o molestowanie i psychiczne znęcanie. Teraz głos zabrała była wokalistka, która nagrała ponad godzinny materiał zatytułowany "Już się nie boje". Wyjawiła w nim, co działo się w zespole. Podczas nagrań towarzyszyła jej siostra.

 Monika Kuszyńska przerywa milczenie! Ujawnia, co działo się w zespole Varius Manx!

i

Autor: AKPA Monika Kuszyńska przerywa milczenie! Ujawnia, co działo się w zespole Varius Manx!

Siostra byłej wokalistki Varius Manx postawiła jej kolegom z zespołu ciężkie zarzuty. Marta napisała, że w grupie Roberta Jansona "znęcanie psychiczne i molestowanie było na porządku dziennym". Muzycy zdążyli już odnieść się do tych oskarżeń i wydali oświadczenie. Głos zabrała też Anita Lipnicka, która była pierwszą wokalistką w zespole.

Po dwóch dniach od oskarżeń milczenie przerwała także Monika Kuszyńska, która wyjawiła, jak z jej perspektywy wyglądała współpraca z członkami zespołu Varius Manx. Piosenkarka wyjawiła, że pozostaje w terapii, która pomaga jej otrząsnąć się z traumy, którą zgotowali jej koledzy z grupy.

Monika Kuszyńska przyznała, iż nie wiedziała, że jej siostra zdecyduje się rzucić oskarżeniami w stronę jej byłych współpracowników. Gdy zobaczyła wpis siostry na Facebooku dostała ataku paniki. Wtedy zrozumiała, jak dużą traumą jest dla niej konfrontacja z przeszłością.

NIE PRZEGAP: Sąsiedzi są przerażeni tym, co dzieje się z Elżbietą Dmoch! Wstrząsające informacje o legendzie "2 plus 1"

- Ta sytuacja (...) wreszcie postawiła mnie przed faktem, że muszę to z siebie wyrzucić, bo inaczej tego nie zamknę. Mam w sobie dużo lęku, mimo że tak wiele przeszłam i zrobiłam w swoim życiu, co dało mi ogromną siłę. Aż nie do wiary, jak bardzo ten okres współpracy z zespołem Varius Manx, potem ten wypadek, (...) był dla mnie trudnym czasem i jak bardzo mnie naznaczył - mówi piosenkarka.

- Z wieloma rzeczami sobie poradziłam, a z tym jakoś jeszcze do tej pory nie umiem. To jest też ważne, dlaczego to się teraz dzieje, po tylu latach. Więc u mnie to była terapia, ale też to, że zostałam matką i zaczęłam patrzeć przez pryzmat dzieci, młodych kobiet, na zagrożenia, które są wokół nich, a są bagatelizowane. Mam w sobie marzenie od dawna, żeby się przestać bać, po prostu. I wiem, że dopóki nie powiem tego głośno, to nie przestanę się bać - wyznaje Monika.

Była wokalistka Varius Manx wyznała, że  w czasie jej współpracy z muzykami działy się rzeczy bardzo nieprzyjemne i trudne. Jej siostra opisała jedną z sytuacji. 

- To nie jest tak, że idziesz ulicą i jakiś obcy facet zaczepia cię na ulicy. Nie, ty idziesz do swoich młodzieńczych idoli. Masz 16 lat, trzęsiesz się z ekscytacji, (...) nagle podchodzę i jeden z chłopaków z zespołu – wiedząc, że jestem twoją siostrą i widząc, że jestem niepełnoletnią, młodziutką dziewczyną – mówi do mnie niezwykle wulgarny, opresyjny tekst sugerujący jakieś doświadczenie seksualne, którego na tym etapie nawet nie rozumiem, bo nie znam takich słów, ale czuję, że to jest agresja - mówi Marta. 

NIE PRZEGAP: Mroczek PRZYŁAPANY na randce z koleżanką z "M jak miłość"! [ZDJĘCIA PAPARAZZI]

- I co się dzieje na to? Chłopaki z zespołu siedzą i się śmieją mi prosto w twarz, przyklaskując mu w ten sposób. Kolejne doświadczenia przekraczały granice mojej cielesności - dodaje siostra piosenkarki.

Monika przyznała, że członkowie zespołu bardzo często posługiwali się wyjątkowo wulgarnym językiem, lecz nie starała się zwracać na to uwagi. Najwięcej do powiedzenia miał lider grupy Robert Janson.

- Na początku było bardzo milutko. Potem zrozumiałam, że tam panuje taka zasada i są dwa warianty: albo jest cisza, foch, pasywna agresja, (...) albo jest "na wesoło". Największy wpływ na to miał lider zespołu, który dyktował wszelkie warunki, w jakim nastroju będziemy, co się będzie działo. Siadaliśmy do jednego busa i zawsze miałam ból brzucha na samą myśl, jaki dzisiaj będzie dzień: czy będzie w dobrym humorze, czy będzie miał focha, czy powie mi "dzień dobry" (bo zazwyczaj tego nie robił, chyba że miał dobry dzień) czy coś mi odburknie po chamsku, czy w ogóle nic się nie odezwie... - wyznaje Kuszyńska.

Jej siostra dodała, że Janson "miał tendencję do epatowania treściami pornograficznymi". 

- To była druga tendencja, "wesołkowanie" w ich stylu, czyli dowcipy na granicy lub przekraczające granicę, opresyjne, seksistowskie. Ale z dwojga złego, jak masz dwie opcje, to wybierasz "mniejsze zło" - dodała Monika.

- Próbowałam się do tego dopasować - kontynuuje piosenkarka. - Ludzie z zewnątrz i z branży też mi mówili, że "to jest taka branża", że "trzeba mieć grubą skórę", że "oni tacy są, bo to są faceci", że "to normalne i naturalne", że "to przecież nikomu krzywdy nie robi". Dzisiaj wiemy, że to nie jest normalne i dzisiaj dajemy sobie prawo, żeby to powiedzieć, bo te rzeczy zostały już zapisane prawnie, co jest dzisiaj znęcaniem i molestowaniem. To mocne słowa, które ludziom kojarzą się bardzo jednoznacznie.

NIE PRZEGAP: Zenek Martyniuk komentuje plotki o rozwodzie z żoną: „Kłótnie się zdarzają”

Potem ponownie podkreśliła, że to lider zespołu dyktował warunki.

- Te szanse tych wszystkich członków zespołu nie były wyrównane. Mam wrażenie, że pan Robert miał silny wpływ na wszystkich, wszyscy się go bali, ja się go bałam, oni też, dlatego byli bierni i często mogliby zareagować, ale nie reagowali. Może brzmi to jak usprawiedliwienie ich, ale nie o to mi chodzi - mówi Monika.

- Chodzi o to, że widziałam, że każdy się zastanawiał, wchodząc do busa, co się wydarzy. Każdy z nas próbował go w jakimś sensie zadowolić, np. masakrycznym dowcipem. (...) Próbowaliśmy każdy co może, bo jak siedzimy te kilka godzin w busie, później mamy grać koncert, jesteśmy dużo ze sobą, to każdy szuka sposobów, by dotrzeć do tego człowieka, żeby jakoś zasłużyć. Ja wiecznie miałam to poczucie, że muszę zasługiwać. To była pasywna agresja - wyznaje Kuszyńska.

W dalszej części wyznała, że Janson był trudny we współpracy i to on odpowiada za wiele jej traum. 

- To, co wyniosłam z tej współpracy i co mnie bardzo straumatyzowało, to to, że moje możliwości wokalne, głos, wszystko, co dawałam z siebie, było wiecznie podważane. Miałam wrażenie, że cokolwiek nie zaśpiewałam, to była tabliczka "3 mniej",, "2 plus", z taką pogardą. Miał dużo pogardy w sobie i poczucia wyższości. Na myśl o wejściu do studia (...) zaczęłam się bać otwierać usta - mówi wokalistka.

Następnie przyznała, że na długo przed odejściem z zespołu dochodziły do niej słuchy, że muzycy rozważają zmianę wokalistki. Te doniesienia wpływały na pogorszenie jej stanu psychicznego i wywoływały lęki.

- Bardzo się bałam kobiet wtedy. Jak się pojawiała na horyzoncie jakaś wokalistka, a jeszcze do tego atrakcyjna, to miałam fobię, że ona pewnie chce już tutaj. To tak, jak jesteś z facetem w toksycznym związku, że każda kobieta stanowi zagrożenie. Tu było tak samo, cały czas czułam czyjś oddech na ramieniu. Straszne uczucie. Moje poczucie własnej wartości było u mnie zerowe - wyznała.

Monika wróciła też wspomnieniami do wypadku, do którego doszło, gdy zespół wracał z koncertu. W jego wyniku została sparaliżowana i do dziś porusza się na wózku inwalidzkim. 

- To jest w ogóle niebywale, że ja ten wypadek odczytałam jako wybawienie z tej sytuacji. Zobacz, jaki to jest absurd... Ile to mnie kosztowało cierpienia ten wypadek, to była totalna trauma. (...) A mimo to wytłumaczyłam sobie i chciałam widzieć to zdarzenie jako coś, co uratował mi życie. (...) Wreszcie mogłam się odciąć - mówi Kuszyńska. 

Wokalistka wciąż miała nadzieję na poprawę relacji z Jansonem, który spowodował ten wypadek.

- Ja tak bardzo chciałam, by mnie zaakceptował, ponieważ był wcześniej jakimś moim ogromnym idolem i był dla mnie niczym guru. Weszłam w tę rolę, by mnie polubił, mimo tej opresji i wiecznego traktowania "z buta" - wyznaje.

- I nawet w trakcie wypadku pomyślałam sobie, że ta fajna szansa, by to naprawić, bo byliśmy w tym oboje. Nie miałam w sobie obwiniania go za wypadek. Próbowałam z nim nawiązać jakąś nić porozumienia. W końcu po kilku próbach kontaktu z nim stwierdziłam, że to jest tak silna dla mnie toksyna, że nie umiem, że jest chora, że cokolwiek bym nie robiła, to moje starania nic nie zmienią. Jego też, bo nie umiał się odnaleźć w tym. (...) Ja to odcięłam, powiedziałam: "Po prostu nie spotykajmy się, to nie ma sensu". Mam wrażenie, że mu ulżyło, że nie musi mieć kontaktu ze mną. Całą reszta zespołu też bez większej reakcji na to, kompletnie nie wiedzieli, jak się zachować. Żadnego wsparcia mentalnego nie dostałam, czegokolwiek - powiedziała, po czym dodała:

- Tuż po wypadku miałam bardzo długą i bardzo emocjonalną rozmowę z jedną z wokalistek, która mi wprost mówiła, co przeżyłam tam i jak ją to zniszczyło. Nasze wspomnienia były identyczne, niemal rozumiałyśmy się bez słów. (...) I ona dzisiaj tego nie pamięta chyba, albo to wypiera, albo jest na innym etapie, bo broni panów. Nie chcę tego oceniać, bo każdy ma swoje momenty w życiu, ale to smutne.

Sonda
Słuchasz muzyki Varius Manx?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki