Najważniejsze jest pisarstwo

2009-05-24 13:40

Marcin Szczygielski (37 l.) jest grafikiem, pisarzem, m.in. autorem skanadalizującej powieści "Berek", prowadzi program w telewizyjnej Czwórce. Prywatnie partner życiowy Tomasza Raczka. Nam opowiada, co daje mu poczucie niezależności, czy łatwo być gejem i o czym ludzie plotkują

- Dlaczego zdecydowałeś się prowadzić program rozrywkowy "Chłopaki z taśmy"?

- Z firmą Endemol współpracowałem już wcześniej i wiedziałem, że to są bardzo fajni ludzie. Czułem więc, że ten program będzie po prostu dobrą zabawą. Spodobało mi się w tym show, że jest naprawdę skrojony na nasze czasy. Ma bardzo feministyczny wydźwięk, a teraz dziewczyny zaczynają przewodzić. Dzisiaj to kobieta decyduje, czy chce faceta. A poza tym, ja zgadzam się z niektórymi feministycznymi postulatami.

- A więc "Chłopaki z taśmy" to dla ciebie nie tylko dobra zabawa?

- Ja przede wszystkim jestem pisarzem i wszystkie sytuacje, w których mogę obserwować zachowanie ludzi, są dla mnie bardzo cenne. Obserwuję nie tylko to, co się dzieje w czasie nagrywania programu, ale też za kulisami. Te obserwacje wystarczą mi spokojnie na materiał do kilku książek.

- Mówisz - jestem pisarzem, ale to nie jest twój jedyny zawód...

- W życiu zajmowałem się wieloma rzeczami. Ale zawodem, który jest dla mnie najważniejszy, jest pisarstwo. Dosyć późno to odkryłem, mimo że niemal od dziecka myślałem o tym, żeby pisać, ale bałem się spróbować. Z pisaniem książek jest u mnie tak, że cały czas widzę przed sobą drogę i wiem, że się nie skończy. Zawsze jest nadzieja, że następna książka będzie lepsza. Teraz pracuję nad książką dla dzieciaków i świetnie się przy tym bawię. Pisanie książek daje duże poczucie bezpieczeństwa, bo wiesz, że to jest coś, co zależy wyłącznie od ciebie. A ja na dodatek jestem troszkę jak człowiek orkiestra. Jestem w stanie zrobić książkę sam od początku do końca: napisać, złamać i wydać. To daje ogromne poczucie niezależności.

- Co zainspirowało cię do napisania pierwszej książki?

- Z Tomkiem (Raczek - przyp. red.) pracowaliśmy w jednym z wydawnictw. Zacząłem go namawiać, żebyśmy otworzyli własną firmę. Nie był przekonany, bo uważał, że na książkach nie da się zarobić. Wydaliśmy Zygmunta Kałużyńskiego "Pamiętnik orchidei" i... odniosła sukces. To nam dało poczucie pewności i spokoju, że możemy to robić. Stwierdziłem wówczas, że to jest moment, w którym muszę spróbować coś napisać. Zacząłem tworzyć "PL-BOYA". Nikt o tym nie wiedział, robiłem to po kryjomu. Okazało się, że ta książka bardzo się ludziom spodobała. To dało mi poczucie, że to jest moja życiowa droga.

- Najnowsza twoja książka, "Berek", odniosła sukces. Czy kolejne książki też napiszesz o gejach?

- W "Berku" poszedłem na całość i pisałem o sprawach tabu. To, że jestem gejem, nigdy nie warunkowało tego, jakim jestem człowiekiem. Tematyka gejowska nie będzie zawsze wyłącznie tematem mojego pisarstwa. Orientacja seksualna jest ważna, ale nie najważniejsza i uważam że są inne ważne tematy.

- W Polsce temat homoseksualizmu jest nadal bardzo kontrowersyjny. Czy miałeś trudności zawodowe, osobiste w związku z tym, że jesteś gejem?

- Nigdy nie miałem problemu z powodu tego, że jestem gejem. Myślę, że dlatego, że ja otwarcie od 17. roku życia o tym mówiłem.

- A jak się czujesz, gdy ktoś plotkuje, że wiele spraw zawodowych załatwia ci Tomek?

- To jest oczywiste, że ludzie tak myślą. Nie zwracam na to uwagi. Tomek nigdy niczego nie chciał mi załatwić. Ale fakt, że jesteśmy razem i w jakiś sposób nagłośniliśmy nasz związek, na pewno zwrócił na mnie uwagę.

- Czy rywalizujecie ze sobą zawodowo?

- Z Tomkiem bardzo często pracowaliśmy razem. Mamy od 6 lat firmę. W naszych wspólnych działaniach raczej się uzupełnialiśmy, niż rywalizowaliśmy.

- A czy to Tomek jest pierwszym cztelnikiem twoich nowych dzieł?

- Zgadza się. Ja się początkowo często wkurzam, gdy mi wytyka pewne uchybienia, ale potem myślę nad nimi, bo jego uwagi są bardzo celne.

- Żyjesz w dużym tempie. Jak powstają twoje książki, przecież wymagają czasu, skupienia?

- Zazwyczaj wyjeżdżam z Warszawy. Jadę nad morze. I wtedy dzień mam bardzo precyzyjnie zaplanowany. Wstaję o 7 rano, idę na spacer, jem śniadanie, piszę do 18, jem obiad, piszę do 22. I takie sesje trwają po 2, 3 tygodnie. W trakcie pracy staram się nie odbierać telefonów. W domu niestety nie mogę pisać, bo zawsze się coś dzieje, wciąż coś mnie od pisania odrywa, dlatego muszę wyjechać.

- Jak widać praca jest twoją pasją. A czy jest coś, co robisz i daje ci zadowolenie, a nie jest związane z pracą?

- Jest kilka rzeczy, które robię tylko dla siebie. Uwielbiam odnawiać antyki. To mnie relaksuje. Druga rzecz to oglądanie filmów, strasznie dużo oglądam. Jestem nałogowcem pod tym względem. Praktycznie codziennie przed snem oglądam film. Lubię też gotować. Sprawia mi to dużo frajdy.

- Żyjesz dynamicznie i odważnie. Jaki zatem jest twój przepis na życie?

- Gdy zaczynam coś robić, nie przyjmuję do wiadomości, że to może się nie udać. Wierzę, że coś z tego wyjdzie. Po drugie, każdą rzecz staram się doprowadzić do końca, nawet jeśli mi coś średnio wychodzi. Zawsze staram się robić takie rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Dlatego, że dość wcześnie uświadomiłem sobie, że życie jest bardzo krótkie i trzeba je wykorzystać. Gdy robi się to, co się lubi, wtedy czerpie się satysfakcję z życia, a gdy się do czegoś zmuszasz, tracisz jego smak. Często występowałem w roli debiutanta, w różnych zawodach. Nauczyło mnie to pokory.

- A twoje największe marzenie?

- Chciałbym mieć poczucie szczęścia w życiu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki