Nina Andrycz. Aborcje, zbeszczeszczony grób i batalia o spadek [WIDEO]

2020-11-11 15:03

Nina Andrycz urodziła się 11 listopada 1912 roku w Brześciu. Zanim została aktorką, studiowała prawo na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie oraz historię na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie II wojny światowej udało się jej sfałszować metrykę urodzenia i odmłodzić o trzy lata, - Przy sympatii AK można było zdobyć papiery, jakie się chciało. Mama domyślała się, że okupacja może potrwać lata i że jak się odejmie w kenkarcie te trzy lata, będę lepsza do zamążpójścia. W 1945 roku według papierów miałam niespełna 30 lat, mogłam grać królowe, damy, kanalie i Chinki - opowiadała Andrycz. O tym, że jest starsza wyszło na jaw dopiero niedługo przed jej śmiercią.

Nina Andrycz: Niczego nie żałuję!

i

Autor: Anna Garwolińska

Aborcje i małżeństwo z dygnitarzem PRL 

Aktorka znana była nie tylko ze swoich ról teatralnych i filmowych. W 1947 roku wyszła za mąż za Józefa Cyrankiewicza (+77 l.), premiera Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (1947-1952 i 1954-1970). Mieszkali przy w alei Róż razem z pomocą domową - panią Waleria oraz psem Asikiem i kotem Szarusiem. Po latach Andrycz natrafiła na notatnik z listą kochanek męża. Zażądała wówczas rozwodu, do którego jednak wtedy nie doszło. Para rozwiodła się dopiero w 1968 roku. Nie miała dzieci. Po latach okazało się, że Andrycz przeszła aż trzy aborcje. Dwie ciaże usunęła będą z Cyrankiewiczem, który bardzo chciał mieć rodzinę. - Żaden wyrzut tak by mnie nie zabolał, jak te łzy mężczyzny, który nagle pojął, że żadnego dziecka ja mu już nie dam - przyznała. Pierwszą aborcję miała bedąc jeszcze młodą aktorką w 1938 roku. W książce "My – rozdwojeni" twierdziła, że ojcem dziecka był Dymitr Dymka, którego poznała w klasie maturalnej. – Wyłożyłam pieniądze. Musiałam jeszcze podpisać oświadczenie, iż „w śmierci mojej nikogo nie winię” – wspominała aktorka na łamach swojej biografii.

Zaplanowany pogrzeb

Nina Andrycz pragnęła spocząć na Starych Powązkach w Warszawie obok grobu Gustawa Holoubka (+85 l.). Zdecydowała, że pogrzeb będzie miał charakter katolicki. Tuż przed odejściem zdążyła pojednać się z Bogiem. Będąć na łożu śmierci poprosiła o wizytę księdza. - Czekała na mnie. Miała łzy w oczach. Sama poprosiła mnie o rozmowę. Pojednała się z Bogiem. Ja jestem tylko pomocnikiem, wszystko jest w rękach Boga - wyznał ks. Mieczysław Królik, kapelan szpitalny. Trumna, którą wybrała była w kolorze orzechu, jak jej włosy. Pochowano ją w czarnej wełnianej sukni i bolerku z norek. Na nagrobku chciała by widniał napis aktorka Teatru Polskiego oraz prawdziwa data narodzin. Ostatecznie na płycie znalazł się rok... 1910. Przyjaciółka aktorki zawierzyła świadkowi, który twierdził, że widział stare dokumenty Andrycz. Na początku 2019 roku splądrowano grób wielkiej aktorki. Z nagrobka skradziono mosiężną statuetkę, kopię nagrody, którą aktorka dostała w 2009 roku od Związku Artystów Scen Polskich z okazji 75-lecia kariery. Kilka dni później skruszony złodziej odniósł ją do kościoła św. Karola Boromeusza na Powązkach. Rzeźba nie wróciła jednak grób Andrycz w obawie przed kolejnymi kradzieżami.

Spadek po aktorce

Była żona Józefa Cyrankiewicza zostawiła spory majątek, który przepisała na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Niestety pieniądze nie mogły od razu trafić na konto fundacji Jurka Owsiaka (67 l.). Okazało się, że znajdują się na funduszu inwestycyjnym, którym może zarządzać jedynie osoba wyznaczona przez Andrycz. Była nią jej opiekunka, pani Liliana, która zrzekła się jednak spadku. Batalia w sądzie trwała ponad trzy lata. W 2018 roku WOŚP udało się przejąć 85 tysięcy złotych. Dodatkowo bank, z którym był proces zobowiązał się do wpłacenia 100 tysięcy złotych. Za te pieniądze kupiono sprzęt służący do pomiaru gęstości kości, który trafił do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. prof. Witolda Orłowskiego.

Grób Niny Andrycz. Niezapomniani

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki