Publiczne deklaracje i obietnice sobie, a życie sobie. Podczas festiwalu w Międzyzdrojach obaj panowie spotkali się w nocy na hotelowym patio i zrobili sobie prawdziwą ucztę. Lał się alkohol, podawano smakołyki, w powietrzu unosił się dym lepszych papierosów. A przecież dopiero co obaj zarzekali się, że przestają pić.
Daniel Olbrychski po zatrzymaniu przez policję za jazdę pod wpływem alkoholu kajał się w telewizji i przysięgał, że nie nadużywa alkoholu. Jeszcze kilka lat temu twierdził natomiast, że w ogóle rzucił picie w dniu śmierci naszego papieża. - Czego w sobie nie lubię? Że za dużo piję i palę. Więc to należy spróbować zmienić. A tam spróbować. Trzeba to zmienić. Więc tego dnia koło południa zgasiłem ostatniego papierosa. Dopiłem gin z tonikiem - opowiadał po 2005 roku Olbrychski. Ale w Międzyzdrojach papieros gonił papierosa, a jego kieliszek od wina co rusz się napełniał. Tak jak kieliszek od wódki.
Kłopot z silną wolą najwyraźniej ma też Lubaszenko. Dopiero co zapowiadał ostrą walkę o powrót do dawnej wagi. Za dwa lata chciałby znów być szczupły. - Nie powiem, ile muszę zrzucić, by być zadowolonym. Dużo... dużo... Bardzo dużo. To nie będzie łatwa walka - twierdził Olaf. Rzeczywiście, łatwo nie będzie. Nocne zajadanie restauracyjnych dań i picie wódki na pewno mu w tym nie pomoże. Zwłaszcza że alkohol od lat bardzo mu szkodzi. W 2012 roku dzień po pijackiej imprezie trafił do szpitala. "Gdybym się dziś porwał na taki tryb życia, przeżyłbym może dwa dni" - pisze Olaf w swojej książce. A jednak ryzykuje!