To jedna z najbardziej niezwykłych historii miłosnych polskiego show-biznesu. Ich miłość nie była spokojna ani przewidywalna. Była ognista, kapryśna, dramatyczna, pełna rytuałów i tajemnic. Słowem: thriller i melodramat w jednym. Z reportażu Karoliny Ciesielskiej dowiadujemy się bardzo wiele o prywatnych zwyczajach Marka Perepeczki i Agnieszki Fitkau-Perepeczko – zwyczajach czułych, dziwnych, impulsywnych, ale budujących związek, którego nie da się porównać z żadnym innym.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko: „Marek mnie zdobywał rok. Rok.”
Poznali się na studiach. On: wysoki, piękny, z tym spojrzeniem, które potrafiło rozbroić każdą kobietę. Ona: młoda, zafascynowana, choć niełatwa do zdobycia. Agnieszka wspominała po latach, że Marek był nieustępliwy – w najlepszym znaczeniu tego słowa. „Marek mnie zdobywał rok. Rok. Pierwszy pocałunek, Świdry Małe… Spać nie mogłam przez trzy dni” – opowiada w reportażu Karoliny Ciesielskiej, a w jej głosie wciąż było słychać tamtą młodzieńczą euforię. Wystarczył jeden dotyk, by ich historia ruszyła lawinowo, choć początki nie były łatwe. Perepeczko obiecał, że jeśli dostanie się do szkoły teatralnej, ogoli głowę. Słowa dotrzymał, a gdy pojechał z Agnieszką do jej rodziców do Milanówka, mama o mało nie zemdlała, a ojciec zapytał: „Czy pan jest chory?” Tak wyglądał start związku, który nigdy nie miał być zwyczajny.
Ich życie w rytmie własnych zasad i... rytuałów
Podczas zdjęć do „Janosika” Marek uciekał od imprezowego stylu ekipy. Wynajęli góralski domek, gdzie stworzyli swój codzienny rytuał: ona gotowała śniadanie, a on biegał doliną, wracał zziajany, brał prysznic i dopiero wtedy jechał na plan. Ta uporządkowana rutyna dawała im schronienie przed całym światem.
Sukces „Janosika” nie przyniósł Markowi wymarzonych ról. „Marek miał po Janosiku depresję. Nie było dla niego pracy” – wspomina aktorka. Wtedy zapadła decyzja o wyjeździe do Australii. „To był jego pomysł. Oboje przychyliliśmy się do tego” – mówiła. Ucieczka na drugi koniec świata stała się ich najpiękniejszym wspólnym rozdziałem. W późniejszych latach Marek miał zwyczaj chodzić „po gazetę” kilka kilometrów pieszo. Robił to, by utrzymać formę, ale też by nikt nie zwracał uwagi na jego obecność. Ten drobny rytuał był jego sposobem na zachowanie prywatności, której tak bardzo potrzebował.
W ich mieszkaniu wisiały dwie wycinanki przedstawiające profil chłopaka i dziewczyny. Kiedy się kłócili – portreciki odwracali tyłem do siebie. Kiedy się godzili – znów ustawiali je tak, by patrzyły sobie w oczy. Ten rytuał mówił o nich więcej niż słowa.
Miłość pełna gestów, ognia i symboli
Ich historia nie była łatwa ani spokojna, ale właśnie dlatego tak mocno zapada w pamięć. Jedno spojrzenie na portreciki, jedno wspomnienie pierwszego pocałunku czy porannego biegu wystarczy, by zobaczyć dwoje ludzi, którzy kochali się na własnych zasadach. Thriller i melodramat w jednym – dokładnie tak wyglądała miłość Marka Perepeczki i Agnieszki Fitkau-Perepeczko.