Podwójne życie Witolda Pyrkosza - popularny aktor porzucił rodzinę

2024-04-22 12:41

Babcia Witolda Pyrkosza była kobietą niezwykle przewidującą. Choć aktor urodził się 24 grudnia 1926 roku, ona zdecydowała, że w metryce znacznie korzystniej będzie wyglądać data 1 stycznia 1927 – gdyż pozwoli mu to później dostać wezwanie do wojska. Uznała również, że Krasnystaw, gdzie przyszedł na świat, nie jest równie dobry, jak Lwów – znajdujący się 160 kilometrów dalej na południe. Więc w dokumentach wpisała mu trzecie największe miasto ówczesnej Polski. W którym rzeczywiście spędził pierwsze lata życia. Te drobne przeinaczenia pozwoliły Pyrkoszowi zdawać do szkoły teatralnej w Krakowie, na którą zdecydował się za późno względem prawdziwej daty urodzin. Można powiedzieć, że właśnie dzięki jego babci polska widownia miała szansę oglądać go w takich niezapomnianych filmach i produkcjach telewizyjnych, jak choćby: „Janosik”, „Alternatywy 4”, „Vabank” czy „M jak miłość”. Aktora wspominamy w związku z siódmą rocznicą śmierci.

Sekret ujrzał światło dzienne

W kinie zadebiutował u jednego z największych reżyserów swoich czasów, bo u Jerzego Kawalerowicza w filmie „Cień” z 1956 roku. Później przyszły kolejne propozycje, m.in. od Andrzeja Munka, Wojciecha Jerzego Hasa czy Sylwestra Chęcińskiego.

Największą popularność przyniosła mu jednak rola w serialu „Czterej pancerni i pies”, gdzie wystąpił jako kapral Franciszek Wichura – w trzecim sezonie kultowej produkcji został oficjalnie awansowany do stopnia plutonowego, a tym samym dołączył do stałej załogi „Rudego” jako jej piąty członek.

I choć przez ponad pół wieku był postacią w polskim kinie pierwszoplanową, a w wywiadach często podkreślał, że jest szczęśliwym mężem, ojcem i dziadkiem, skrzętnie skrywał tajemnicę o swoim synu, którego doczekał się z pierwszego małżeństwa.

Dopiero po śmierci aktora ten sekret ujrzał światło dzienne.

Gdy byłeś, byłeś naprawdę

Byłeś wspaniałym mężem, ale nade wszystko po prostu świetnym tatą. Mającym czas... Gdy byłeś, byłeś naprawdę. Dawałeś to, co najważniejsze, czyli prawdziwą obecność i zaangażowanie.

– mówił w czasie pogrzebu jego syn Wiktor, którego aktor doczekał się z Krystyną, swoją drugą żoną.

Starszy syn Witolda Pyrkosza nie podpisałby się pod tymi słowami, ponieważ z ojcem prawdopodobnie nie miał żadnego kontaktu. A informacja o tym, iż odtwórca Duńczyka z „Vabanku” miał za sobą nieudane małżeństwo, zaistniała w opinii publicznej prawie przypadkowo, gdy aktor półgębkiem zdradził ten sekret w książce „Podwójnie urodzony” z 2009 roku.

Niewiele poza tym wiadomo o tamtej próbie stworzenia przez niego rodziny – właściwie jeszcze tylko tyle, iż jego żoną była aktorka Ewa Bilewska, a syn Paweł nosi nazwisko po nieobecnym ojcu. Była to młodzieńcza miłość, która narodziła się w trakcie studiów i okazała się nie dość trwała, aby przetrwać próbę czasu.

Miała 17 lat, ja 36

Piękna, biust solidna czwórka, długie czarne włosy. Miała 17 lat, ja 36. Nie była sama, przyszła z kolegami. Dosiadłem się do jej stolika. Niedługo miał być sylwester, chciałem ją zaprosić, ale ona już się z kimś umówiła. Ale tak ją potem mordowałem telefonami, że w końcu się zgodziła.

– wspominał Witold Pyrkosz w książce „Podwójnie urodzony” spotkanie z Krystyną. Wszystko to działo się w Hotelu Francuskim w Krakowie i od tamtej pory para była nierozłączna przez kolejne pół wieku.

Małżeństwu mieli początkowo sprzeciwiać się rodzice młodszej o 16 lat dziewczyny. Pyrkosz nie robił na nich wrażenia tak zupełnie stabilnego partnera dla ich ukochanej córki:

Dostałem mieszkanie, wygrałem samochód, pięknego trabanta, rozwiodłem się. Nosiłem marynarkę w kratę i spodnie rurki. Możecie sobie wyobrazić, jak wyglądało wtedy moje życie.

Z czasem się jednak pobrali – niedługo po tym, jak Krystyna zdała maturę. Po kilku latach doczekali się także dwójki dzieci.

Nie jest jasne, czy na rozwód z pierwszą żoną zdecydował się przed czy po napotkaniu Krystyny.

Nigdy nie narzekał

W ostatnich latach swojego życia widownia kojarzyło go przede wszystkim jako męża Teresy Lipowskiej w serialu „M jak miłość”. Ponoć żartował, że jest w związku z tym bigamistą, gdyż ma dwie żony – jedną zawodowo, drugą w życiu prywatnym. Nestorka rodu Mostowiaków wspominała przyjaciela tymi słowami:

To człowiek, który nigdy nie narzekał. Jemu nigdy nie było za gorąco, nigdy nie za długo. Biorąc życie takim, jakie jest i umiejąc to sobie poukładać w głowie, żyje się 90 lat, tak jak Witek.

W „M jak miłość” mówił, że będzie grał do samego końca. I zrobił dokładnie tak, jak zaplanował. Informację o śmierci podano na oficjalnym profilu serialu:

Odszedł cudowny Człowiek, nasz wspaniały Mistrz i wielki Przyjaciel. A wraz z nim odeszła cząstka każdego z nas... Pozostaje ogromna pustka, nieopisany smutek i żal. Dziękujemy Ci Witku za każdą piękną chwilę. Będziemy bardzo tęsknić i nigdy nie zapomnimy

Aktor został pochowany w Górze Kalwarii, gdzie mieszkał w ostatnich latach.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki