"Potop" ma już prawie pół wieku! Kulisy jego powstania były bardzo burzliwe. Niewiele brakowało, by marzenie Hoffmana legło w gruzach

2024-03-30 10:51

Niewiele było w historii polskiej kinematografii filmów, których tworzeniu towarzyszyłyby tak wielkie emocje jak słynnej ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza. Mało kto dziś pamięta, jak wielu przeszkodom twórcy "Potopu" musieli stawić czoła. W tym roku mija pół wieku od jego premiery.

Trylogią Henryka Sienkiewicza Jerzy Hoffman zachwycił się już jako małe dziecko, wiele lat jednak musiało jeszcze upłynąć zanim stanął przed szansą przeniesienia ich na wielki ekran. Jako młody filmowiec skupiał się na pokazywaniu współczesności, ale ponieważ cenzura notorycznie próbowała w jego twórczość ingerować, doszedł do wniosku, że realizując filmy historyczne, będzie mięć więcej swobody. Tu jednak czekały na niego zupełnie inne przeszkody, o wiele trudniejsze do pokonania.

Kłopotliwa obsada

Marzenie o ekranizacji Trylogii Hoffman zaczął nietypowo, bo od ostatniej części, czyli „Pana Wołodyjowskiego”, jako łatwiejszej w realizacji produkcji. Nie minął nawet rok od premiery filmu, a już gotowy był scenariusz to „Potopu”.

Dla Buddy porzuciła karierę. Kim była Małgorzata Braunek? | Historia z Koprem

Zanim jednak w 1971 r. mógł na planie paść pierwszy klaps, trzeba było zdecydować komu powierzyć najważniejsze role. Twórcy z pewnością nie spodziewali się, że tą kwestią żyć będzie cała Polska.

W roli awanturniczego podchorążego Andrzeja Kmicica wielu chciało zobaczyć Marka Perepeczkę, Hoffman jednak zdecydował się na Daniela Olbrychskiego, który w „Panu Wołodyjowskim” zagrał Azję Tuhajbejowicza, co spotkało się z ogromną krytyką, a sam aktor otrzymywał wiele nieprzyjemnych wiadomości, a nawet pogróżek, które dotykały go tak mocno, że omal nie zrezygnował z roli. Nie oszczędzono także Małgorzaty Braunek, która wcielić się miała w postać ukochanej Kmicica – Oleńki Billewiczówny. Początkowo spośród 9 tysięcy kandydatek ubiegających się o rolę największe szanse miała święcąca wówczas triumfy Barbara Brylska, ponieważ jednak reżyser uważał aktorkę za niezwykle trudną we współpracy, wybór padł ostatecznie właśnie na Braunek, która również musiała z tego powodu mierzyć się z dużą falą krytyki.

Z hollywoodzkim rozmachem

Największe wyzwanie niosła jednak sama skala przedsięwzięcia. Ukazanie barwnych losów szlachcica przemierzającego I Rzeczpospolitą w czasach wojen szwedzkich wymagało bowiem potężnych nakładów. 

Na realizację filmu przeznaczono 100 mln złotych. Łącznie wzięło w nim udział kilkuset aktorki i tysiące statystów, stworzono dla nich aż 23 tysiące kostiumów. Twórcy „Potopu” też liczyć na pomoc wawelskiego muzeum i klasztoru na Jasnej Górze, gdzie zgodzono się użyczyć na potrzeby zdjęć przechowywanych tam skarbów. Na planie zasłużył się także pułk kawalerii radzieckiej uczestniczący w scenach batalistycznych. Rozmach obejmował także rozwiązania technologiczne, „Potop” stał się bowiem pierwszym polskim filmem posiadającym stereofoniczny dźwięk.

O włos od katastrofy

Mimo ogromnego wysiłku przy organizacji tak skomplikowanego planu, dzieło wciąż jednak mogło zakończyć się fiaskiem – rok po rozpoczęciu zdjęć zlikwidowany został zespół, który odpowiadał za produkcję filmu. Hoffman znów musiał walczyć o swoje marzenie, tym razem musząc przekonać odpowiednie ograny, że weźmie na siebie całą odpowiedzialność za produkcję obrazu. Na szczęście tytaniczna praca i niezłomność jego twórców opłaciła i zwróciła z nawiązką. Film, którego premiera odbyła się 2 września 1974 r., zachwycił nie tylko widzów, którzy tłumnie ruszyli do kin, ale i krytyków. Uznanie wzbudził także za oceanem, w 1975 r. "Potop" zdobył bowiem nominację do Oscara.

Emisja w TV:

"Potop Redivivus", ndz., godz. 14.00 w Kino Polska

Jak dobrze znasz filmy z PRL-u? Quiz dla uważnych widzów

Pytanie 1 z 10
Trio aktorskie, które tworzy główne kreacje w "Ziemi obiecanej" to:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki