Projekt Lady 6. Małgorzata Rozenek-Majdan zdradziła, co działo się poza kamerami. Będziecie zaskoczeni!

2021-11-26 10:35

Młode dziewczyny już po raz szósty mają szansę pod okiem Małgorzaty Rozenek-Majdan zmienić swoje życie w „Projekcie Lady”. Gospodyni zdradziła nam, co sprawiło, że ta edycja jest dla niej wyjątkowa, co dzieje się na planie programu poza kamerami i dlaczego dziś nie chciałaby się już cofnąć do czasów młodości.

Projekt Lady 6. Małgorzata Rozenek-Majdan

i

Autor: Facebook @Projekt Lady TVN 7 Projekt Lady 6. Małgorzata Rozenek-Majdan
Patrycja Wieja: Żałuje udziału w "Projekt Lady"? Wyjawiła patent Małgorzaty Rozenek-Majdan!

- Finał 6. edycji „Projektu Lady” coraz bliżej. Czas więc już na pierwsze podsumowania tej edycji. Jak pani ocenia efekt pracy swojej i mentorek?

- Bardzo mi się ten sezon podoba, również dlatego, że dziewczyny dały z siebie bardzo dużo. Nie chciałabym zbyt wiele zdradzać, powiem więc tylko, że już teraz, czyli świeżo po zakończeniu zdjęć do programu, mam okazję spotykać się z dwiema uczestniczkami tej edycji na stopie zawodowej.

- Czyli te historie już mają ciąg dalszy?

- Dokładnie! Dziewczyny, które się w tym sezonie pojawiły, przyszły do nas z wymagającymi historiami. Wiele z nich ma za sobą trudną przeszłość i przyznam, że wielokrotnie się w tym sezonie wzruszałam na planie, bo kiedy słuchałam o tym, czego doświadczały w wieku 13 czy 14 lat, trudno mi nie odnosić tego do moich synów, którzy są w podobnym wieku. Z resztą w ogóle traktuję dziewczyny trochę jak swoje córki. Dlatego też tak przeżywam takie momenty, jak ten, kiedy zabrałyśmy nasze uczestniczki na kolację z właścicielami pięknego zamku o wielowiekowych tradycjach. Z dumą obserwowałyśmy z mentorkami, jak świetnie dziewczyny sobie radziły. Pod tym względem ta edycja jest dla mnie wyjątkowa. Nasz uczestniczki od początku wiedziały, po co tu przychodzą i były gotowe na zmianę.

- Dziewczyny, które wchodzą do programu, nie wydają się łatwe we współpracy. Wam jednak udaje się znaleźć sposób, by je otworzyć na zmiany. W czym tkwi sekret?

- Tak naprawdę wystarczy szacunek, bo tego im dotąd w życiu brakowało. Na początku ten kontakt rzeczywiście bywa trudny, ale wystarczy je przytulić, okazać ciepło, zainteresowanie, powiedzieć, jak są ważne i że jesteśmy tu dla nich. One często pochodzą z domów, w których nigdy nie usłyszały, że są kochane i można być z nich dumnym, do tego wpadają w nieodpowiednie towarzystwo. Tu, na planie produkcji, nagle trafiają na ludzi, którzy traktują je bardzo poważnie i po prostu się o nie troszczą. Nie ma takiego twardziela, który pod wpływem ciepła i miłości by nie zmiękł.

- Na przestrzeni wszystkich edycji dobrze mogła pani poznać problemy współczesnych dziewczyn. Jaki problem przewija się, pani zdaniem, najczęściej?

- Na pierwszym miejscu muszę wymienić używki. Łatwość dostępu do nich i tempo w jakim szczególnie młode dziewczyny się uzależniają, jest dla mnie wstrząsająca. Bardzo często rozmawiamy o tym z dziewczynami, nie zawsze zresztą takie momenty wchodzą do emisji, ale te, które do nas przyjeżdżają, nierzadko już mają problem z alkoholem, więc na początku muszą przejść po prostu detoks. Drugą kwestią jest brak miłości w domu, choć w tej akurat edycji nie ma niekochających rodziców, są raczej pogubieni, nie mniej niż dziewczęta. Oni się naprawdę kochają, tylko myślę, że cały czas szukają do siebie drogi. Tatiana [Mindewicz-Puacz – przyp.red.] stara się im zresztą w tym pomagać, zresztą bardzo często pracuje również z rodzicami.

- Także po programie?

- Tak, są nawet rodziny, którym produkcja organizuje opiekę psychologiczną, która trwa jeszcze długo po zakończeniu zdjęć. Bywało, że nawet półtora roku.

- Ważną częścią programu są lekcje etykiety i savoir-vivre'u. W ostatnich latach zaczęły się pojawiać głosy krytyków pod adresem programu, którzy uważają takie umiejętności za przestarzałe i nieprzystające do dzisiejszego świata.

- Ja tak nie uważam. To trochę tak, jakby twierdzić, że to już nie te czasy, żeby mówić „dzień dobry” czy „dziękuję”, albo wiedzieć, jak zachować się podczas przyjęcia. Ja na to patrzę jak na zdobywanie kolejnych poziomów w grze komputerowej, to nic innego jak kolejny zasób narzędzi, z których można czerpać. Taka wiedza daje nam później w towarzystwie większą pewność siebie. Nie musimy się wtedy stresować i zastanawiać w popłochu, co wypada robić, a co nie, bo jeśli mamy pewne rzeczy opanowane, możesz spokojnie skupić się na relacjach z innymi.

- Kim powinna być dama w XXI wieku?

- Myślę, że jej definicja nigdy się nie zmieniła. Dama w XVII wieku była dokładnie taka jak w dzisiejszych czasach. To kobieta pewna swoich zalet i świadoma swoich wad, pełna przekonania o własnej wartości, szczęśliwa. W dawnych czasach wystarczyło, że kobieta założyła spodnie, by zarzucono jej, że nie jest damą, a przecież dziś jest to zupełnie normalne i nikogo nie dziwi. Dlatego dla mnie kobieta z dekoltem do pępka też może być damą. Jedno nie musi wykluczać drugiego, bo tak naprawdę to my decydujemy o tym, czy jesteśmy damami czy nie.

- Jak pani wspomina czasy, gdy sama była w wieku uczestniczek „Projektu Lady”? Była pani równie rogatą duszą?

- Byłam od zawsze (śmiech)! Choć funkcjonowałam w innej rzeczywistości, bo kończyłam wtedy szkołę baletową, inaczej więc też wyglądał tamten bunt. To jest trochę jak trwający 9 lat obóz przetrwania, który udaje się przejść do końca tylko najtwardszym. Zostają same silne osobowości, ja właściwie innych w tamtym czasie nie znałam. Wszystkie takie byłyśmy! Przyznam jednak, że nie chciałabym się cofnąć do tamtego okresu. Najbardziej w swoim wieku lubię to, że człowiek bardzo dobrze już wie, co jest w życiu naprawdę ważne i czym warto się przejmować, a co jest nieistotne, szybko potrafi ocenić, które relacje są dla niego wartościowe, a które nie. Myślę, że to najpiękniejszy wiek dla kobiety.

Emisja w TV:

Projekt Lady

piątek 20.00 TVN 7

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki