PRZEPIS na ŻYCIE 4 sezon. Borys SZYC zdradza czy ANKA i JERZY będą RAZEM - ZDJĘCIA

2013-03-10 9:00

Jakie będą konsekwencje tragicznego wypadku? Czy miłość zwycięży? Anka i Jerzy będą razem? Borys Szyc (35 l.) opowiedział nam, co się wydarzy w nowych odcinkach 4 sezonu serialu PRZEPIS na ŻYCIE. Zdradził nam też swoje plany.

PRZEPIS NA ŻYCIE 4 sezon. ROMANS JERZEGO i terapeutki. Jerzy ZDRADZI ANKĘ z DOROTĄ - ZDJĘCIA >>>

- Czy konsekwencje wypadku sprawią, że Jerzy zmieni się, zniknie jego bliska obsesji zazdrość i wreszcie stworzy z Anką szczęśliwy związek?

- Szok pourazowy sprawił, że zapadł na zupełnie nową przypadłość. Przestał być zazdrosny, ale stał się osobą jeszcze bardziej skomplikowaną. Stracił pamięć, a to powoduje, że pojawiły się nowe, niespodziewane problemy. Niespodziewane i zabawne, bo jednak "Przepis na życie" jest serialem komediowym. Ale Anka nie zamierza odpuścić. Stoczy zażartą walkę o Jerzego. Będzie starała się uświadomić mu, kim dla niego była i ile dla niego znaczyła, kim Jerzy jest dla niej i jak wiele znaczy.

- Czyli Jerzy rozpocznie życie na nowo?

- Można tak powiedzieć. Ale jednak zanim stracił pamięć, był już dojrzałym, w pełni ukształtowanym mężczyzną, na dodatek mistrzem w swoim fachu. Teraz, choć pozbawiony pamięci, będzie obserwował świat i swoje otoczenie. A ponieważ pozostał mu węch i smak oraz jego kulinarny instynkt i umiejętności, zacznie szukać ich korzeni...

- Zanim wystąpił pan w "Przepisie na życie", nazwisko Borys Szyc było kojarzone z rolami mocnych, zdecydowanych mężczyzn. Dlaczego zdecydował się pan przyjąć rolę Jerzego. Z chęci zmiany wizerunku?

- Gdy otrzymałem tę propozycję, byłem naprawdę rozbawiony. Ale naciskała na to moja koleżanka, znakomita aktorka i scenarzystka "Przepisu na życie" Agnieszka Pilaszewska. Początkowo chciałem ją odwieść od tego pomysłu, a potem... zacząłem myśleć o Jerzym jak o "kulinarnym twardzielu", kimś w stylu Gordona Ramseya. I tak go grałem w pierwszej serii "Przepisu...". Później postanowiliśmy kłaść nacisk na coś innego - człowieka maskującego wrażliwość, zakochanego, a jednocześnie bojącego się miłości, zagubionego w swoim świecie uczuciowym. Jerzy stał się takim kuchennym amantem...

PRZEPIS NA ŻYCIE - więcej o serialu

- No właśnie. Z jednej strony na "Przepis na życie" można patrzeć jak na komedię obyczajowo-romantyczną, opowieść o uroczych perypetiach i zawirowaniach uczuciowych. Z drugiej jednak to opowieść o ludziach na tyle młodych, że wierzą jeszcze w miłość, a jednocześnie na tyle doświadczonych, że boją się kolejnej uczuciowej klęski. To ludzie nieszczęśliwi...

- Nieszczęśliwi to za mocne słowo, raczej zagubieni. Ale przecież ten problem w jakimś stopniu dotyczy nas wszystkich. Tak wygląda nasza rzeczywistość. Świat bardzo przyspieszył, a my staramy się go gonić, nie wypaść z peletonu. Tracimy przez to wszystko co najważniejsze - bliskość, harmonię, chwile wytchnienia. Pojawia się za to brak zaufania, niepewność. To sprawia, że ludzie zaczynają szukać nowych podniet, sztucznych emocji, które pomogą im zapomnieć o stresie. Ale jest też wiele osób, które mają dość tego życia na przyspieszonych obrotach. Aby wrócić do normalności, rzucają bezpieczne posady w wielkich korporacjach i próbują odnaleźć na nowo swoje miejsce w życiu. Dzięki temu mają więcej czasu dla najbliższych, mogą odnaleźć harmonię i szczęście... To o takich ludziach jest "Przepis na życie"...

- Podobno każdy prawdziwy mężczyzna powinien umieć gotować. Czy praca nad czterema seriami, 52 odcinkami, "Przepisu na życie" sprawiła, że stał się pan mistrzem kuchni? Część zdjęć do najbliższych odcinków kręciliście we Włoszech, w Toskanii. Tam są wspaniałe szkoły kucharskie...

- Kręciliśmy w Umbrii, która udawała Toskanię. Zresztą to niedaleko. Ale podczas zdjęć nie miałem czasu na gotowanie, byłem tam tylko 3 dni. Natomiast często jeżdżę prywatnie do Toskanii i kilka razy uczestniczyłem w takich jednodniowych kursach kulinarnych. Umiem gotować. Szczególnie lubię przyrządzać i jeść trufle, zwłaszcza białe, które niestety są bardzo drogie i dostępne tylko jesienią w Piemoncie. Wystarczą trufle, prosty domowy makaron tagliatele i odrobina oliwy. Świetne jest też carpaccio z truflami.

- "Przepis na życie" już się niestety kończy. To ostatni sezon tego serialu. Co dalej? Mam wrażenie, że - podobnie jak większość aktorów swojego pokolenia - ma pan poważny problem. Albo występować we wciąż tych samych komediach romantycznych, grać w sztampowych dreszczowcach naszej produkcji albo czekać na kolejną serialową propozycję. Może powinien pan wykorzystać swój status gwiazdy i wzorem amerykańskich kolegów, choćby George'a Clooneya, Bena Afflecka czy Brada Pitta - sam zająć się produkcją filmów i seriali? Te, które robią gwiazdy Hollywood, mają dobrą markę. A pan mógłby grać role na miarę nazwiska Szyc...

- Dobrze pan trafił. Właśnie niedawno założyłem z dwoma wspólnikami firmę producencką. Pracujemy nad trzema poważnymi projektami. Nie chcę na razie zdradzać zbyt wielu szczegółów. Mogę tylko powiedzieć, że jeden to koprodukcja polsko-irańska, a w jednym, jeżeli się uda, wezmą udział Amerykanie. Myślę też o wystawieniu musicalu. Uwielbiam ten gatunek i byłoby to spełnienie marzeń. Chciałbym, żeby rolę główną zagrała jedna z naszych najlepszych aktorek. Ale jeszcze nie zdradzę jej nazwiska...

- A pan w nim wystąpi? W końcu ma już pan na koncie dobrze przyjętą płytę...

- Nie wiem, zobaczymy. To projekt naprawdę w początkowej fazie realizacji.

Chcesz wiedzieć więcej o serialu PRZEPIS NA ŻYCIE? Polub nas na FACEBOOKU!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki