Jeszcze rok temu Kłosowski miał trafić do domu seniora. Po śmierci ukochanej żony coraz gorzej radził sobie z codziennymi obowiązkami. Słaby wzrok uniemożliwiał mu samodzielne funkcjonowanie. Teraz, gdy odszedł przyjaciel pana Romana, czyli Andrzej Kopiczyński, aktor jeszcze bardziej podupadł na zdrowiu.
- Do chorób, które mam, doszły kolejne. Mam nawet problemy z chodzeniem - mówi Kłosowski.
Słynny Maliniak nie zamierza się jednak poddawać. Ma apetyt na życie.
- Chciałbym jeszcze pożyć, ale nie wiadomo, co komu pisane - stwierdza. - Andrzej zostawił nas nagle, niespodziewanie. Muszę też być gotów, ale na razie walczę. - dodaje.
Kłosowski nie ukrywa, że Andrzej był jego prawdziwym przyjacielem. Wstrząsnęła nim śmierć kolegi. - Nie mogę teraz mówić o nim - Kłosowskiemu grzęźnie głos w gardle, gdy pytamy go o pana Andrzeja. Po chwili jednak dodaje: - Wspominam go jako wielkiego przyjaciela, znakomitego, ciepłego człowieka, znakomitego aktora, szczęściem było dla mnie, że mogłem z nim grać w tym wspaniałym serialu.
Zobacz: Roman Kłosowski w żałobie po Andrzeju Kopiczyńskim: "Trzymał mnie przy życiu"