Tatiana Sosna-Sarno: Kochałam się w Magdzie Zawadzkiej

2013-04-24 4:00

Zagrała w ponad 70 filmach. Również w wielkich hitach, takich hitach jak "Polskie drogi", "Alternatywy 4" czy też "Czterdziestolatek. 20 lat później". Tatiana Sosna-Sarno (59 l.) już jako nastolatka wiedziała, kim chce być. Kiedy miała 13 lat, zakochała się w Magdzie Zawadzkiej (69 l.) i napisała w pamiętniku: "Chcę być aktorką". Ale szanse na studia miała niewielkie...

To moja starsza siostra Basia chciała być aktorką, drugą Heleną Modrzejewską (†69 l.). Chodziła do kółka teatralnego i któregoś dnia po prostu nauczyła mnie wiersza...

Lubiłam bardzo się wygłupiać. Wczuwałam się w rolę tak, aby rozśmieszyć dzieci z klasy. A one najpierw się ze mnie śmiały, a potem powchodziły pod ławki i trochę się za mnie wstydziły. Bo w ich pojęciu strasznie się wygłupiałam. Skończyło się tym, że trafiałam na każdą szkolną akademię. W wieku 13 lat napisałam w pamiętniku: "Chcę zostać aktorką".

Ale jest jeszcze ktoś, komu to zawdzięczam, bo nie tylko siostrze. To Magda Zawadzka (69 l.). Jak byłam nastolatką, uwielbiałam ją. Kiedy grała Hajduczka z szablą na koniu, gdy grała w sztuce "Życie snem" Calderona. Takie "męskie" role... Film z jej udziałem "Mocne uderzenie" widziałam siedem razy. Wiedziałam o niej wszystko, że jest wysportowana, że nie pali. Wszystkie wywiady czytałam, wycinałam zdjęcia. Miałam nią wyklejony cały pokój. Do dziś pamiętam: ulubiona liczba Magdy to 29, ulubiony kolor to czerwony. Nawet kwiaty nosiłam Magdzie do Teatru Dramatycznego.

Postanowiłam zdawać do liceum Batorego, bo chodził tam Daniel Olbrychski (68 l.) i wtedy wydawało mi się, że Magda też. Marzyłam, że jak skończę studia aktorskie, to będę z nią grać.

Czy Magda o mojej tamtej fascynacji wie? Ależ oczywiście! Opowiadałam jej o tym wiele razy.

I w końcu tak się stało. Moja siostra nie poszła na egzamin do szkoły aktorskiej, tylko wysłała mnie. Pomagała mi we wszystkim, byłam bardzo dobrze przygotowana do tego egzaminu i dlatego podjęłam decyzję, że jeśli mnie nie przyjmą, jeśli za pierwszym razem nie zobaczą, że mam w sobie to "coś", to więcej nie będę zdawać. Wiedziałam, że łatwo nie będzie, zwłaszcza że mama przyniosła do domu przeciek, że z Warszawy przyjmą tylko dwie dziewczyny.

To były czasy, gdy młodzieży ze wsi, pochodzenia robotniczego pomagano dodatkowymi punktami. Rewelacje mamy okazały się prawdziwe. Przyjęto osiem dziewczyn na rok. Tylko dwie z Warszawy - Laurę Łącz i mnie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki