Burzyńska: Uciekłam z wesołego miasteczka

2009-03-22 18:00

Katarzyna Burzyńska (26 l.) wielokrotnie dawała dowody, że ma odwagę i fantazję. Tak jest też w programie "Hit Generator". Nam wyjawia, czego się nie boi, dlaczego jest szczęśliwa i co sądzi o Agnieszce Włodarczyk.

- Porzuciłaś ciepłą posadkę w MTV dla pracy w TVP, gdzie chyba trudniej jest się przebić...

- Czesław Mozil śpiewa taką piosenkę "Ucieczka z wesołego miasteczka". To jest piosenka trochę o mnie. Jestem taka babeczka, która uciekła z dość wesołego miasteczka. Ale jakie były ku temu powody? Do końca nie wiadomo. Może poczuła się niepotrzebna, może ktoś pokazał jej środkowy palec, może miała dosyć.

- Nie zaprzeczysz, że w każdej zmianie, a pracy w szczególności, jest sporo ryzyka?

- Traktuję to bardziej jako wyzwanie. To ogromny milowy krok w przód. W MTV zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić. Tam się już nie rozwijałam. Cieszę się, że pojawiła się taka propozycja, nie boję się nowych wyzwań, nie boję się stawiać wszystkiego va banque. Myślę, że cokolwiek się stanie i tak wyjdzie mi na dobre.

- Nadal chcesz zajmować się muzyką? Nie ciągnie cię do babskich tematów?

- Tematy babskie zawsze mnie interesowały, ale na razie zostaję wierna muzyce. Talk-show dla kobiet i o kobietach? W takiej formie też chciałabym się sprawdzić. A "Hit Generator" to spełnienie mojego kolejnego marzenia, taki szczebelek wyżej.

- A czego słuchasz w wolnych chwilach?

- Ostatnio z racji towarzystwa w programie (Tomek Lipiński, lider Tilt - przyp. red.) wróciłam do Tiltu. Odkryłam go na nowo i namiętnie słucham. Wciąż jestem fanką Maleńczuka, uważam go za guru. Podoba mi się Czesław Mozil, Maria Awaria. Wróciłam też do Naturally Seven, gdy słyszę piosenkę "Feel it in the air tonight", odpływam. Sięgam też po Ayo i Husky.

- Podobno twoi fani mogą tylko do ciebie wzdychać, bo twoje serce jest zajęte?

- Jestem superszczęśliwa. Mężczyźni mogą wzdychać i platonicznie, i nie. Ja lubię, jak faceci wzdychają (śmiech).

- Twoja słabość to...

- Jestem zakupoholiczką. Pieniądze się mnie nie trzymają, nie umiem oszczędzać. To, co wisi na wieszaku w sklepie, za chwilę jest u mnie w szafie. Uwielbiam sukienki, spodnie noszę tylko wtedy, gdy mam gorsze dni. Teraz marzę o fajnej czerwonej sukience. Jak śpiewał Fisz, nic nie działa tak, jak czerwona sukienka. Cierpię na deficyt czerwonych sukienek i tej wiosny w mojej szafie pojawią się przynajmniej dwie.

- Masz jeszcze ochotę na zabawę w takich programach jak "Gwiazdy tańczą na lodzie"?

- Nie. To fajny program, poznałam tam miłych ludzi, do tej pory przyjaźnię się np. z Samuelem Palmerem. Uważam, że takie rzeczy robi się raz w życiu i po coś. Efekty moich występów są i dlatego teraz jestem w TVP. Jeśli ktoś robi to po raz drugi albo trzeci dla pieniędzy lub 2-tygodniowej sławy, to ja go nie szanuję. Wciąż jednak jeżdżę na łyżwach, podoba mi się ten sport.

- Ostatnio na wielu imprezach pojawiasz się w towarzystwie Agnieszki Włodarczyk. Nowa przyjaciółka?

- Uważałam "Włodarę" za niemiłą, wyrachowaną i sukowatą dziewczynę. Zresztą takie opinie o niej słyszałam. Okazała się superciepłą, przyjazną dziewczyną.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki