Ed Harris należy do aktorów, o których mówi się, że mają charyzmę. W młodości nie myślał jednak o robieniu kariery aktorskiej. Chciał być sportowcem.
- W szkole średniej namiętnie grywałem w futbol amerykański i baseball. Moje wyniki sportowe były doceniane i często dostawałem stypendium - wspomina.
Harris wyznaje, że nawet na studiach filozoficznych, które podjął na Uniwersytecie Columbia, większą frajdę sprawiało mu bieganie za piłką niż ślęczenie nad książką.
Jednak karierę sportową uniemożliwiła mu kontuzja. Przeniósł się więc do Oklahoma State University, gdzie zaczął uczęszczać do klasy aktorskiej.
Pierwsze owacje na stojąco otrzymał po przedstawieniu "Camelot" w miejscowym teatrze, w którym zagrał króla Artura.
Mimo sukcesu wiedział, że niewiele jeszcze umie. Postanowił uczyć się dalej w California Institute of Arts.
- Powoli krok po kroku zaczęto obsadzać mnie w niewielkich rolach i tak doszedłem do tego, co robię dziś - opowiada Ed Harris.
A dziś ma za sobą takie role, jak John Glenn ("Pierwszy krok w kosmos"), i kolejną rolę kosmonauty, za którą został po raz pierwszy nominowany do Oscara i Złotego Globu ("Apollo 13"), malarza Jacksona Pollocka ("Pollock" w reżyserii Harrisa), Ludwika van Beethovena w "Kopii mistrza" (2006), którą wyreżyserowała Agnieszka Holland. Ona też obsadziła Harrisa (Stefan) w filmie "Zabić księdza" (1989). Swoich bohaterów aktor obdarza rodzajem tajemnicy, bez względu na to, czy gra postać fikcyjną czy historyczną, czy jego bohater jest ekstrawertykiem na granicy szaleństwa (Pollock) czy wyciszonym skupionym pracownikiem wywiadu ("Piękny umysł").
Coraz częściej Ed Harris staje po drugiej stronie kamery ("Pollock", "Appaloosa"). Nie boi się wyzwań.
- Sport nauczył mnie wytrwałości w dążeniu do celu i umiejętności zmagania się z porażkami - mówi aktor.
Co w jego zawodzie jest nie do przecenienia.