Krystyna Podleska: W Polsce poznałam biedę

2010-09-21 6:30

Była końcówka lat 50., gdy rodzice Krystyny Podleskiej (62 l.) zdecydowali się przyjechać z Londynu do rodziny w Polsce. Do Wielkiej Brytanii uciekli w czasie II wojny światowej i nie wrócili do kraju po jej zakończeniu. Tęsknili jednak za ojczyzną, którą chcieli pokazać córkom.

Tylko "Super Expressowi" aktorka znana z "Misia" i serialu "Ranczo" opowiada o pierwszej wizycie w komunistycznej Polsce.

Już przestałam wierzyć, że istnieje taki kraj jak Polska. Aż wreszcie rodzice podjęli decyzję: Jedziemy! Tato nie widział swoich bliskich 19 lat! To była naprawdę odważna decyzja, bo wtedy wszyscy z Polonii mówili: "Moja noga tam nie postanie!". Nie jeździło się do kraju.

Wyruszyliśmy z Londynu małym fordem. Ja i siostra Irena jak zwykle wygłupiałyśmy się na tylnym siedzeniu. Pamiętam na przykład, jak bardzo chciałam zobaczyć tę żelazną kurtynę, ciągle rodziców o nią męczyłam. Znosili to dzielnie, do momentu, gdy dojeżdżaliśmy do granicy z NRD. - Teraz dziewczynki ani słowa! - mama powiedziała to naprawdę poważnie. Bo my z siostrą byłyśmy nieobliczalne. Z łatwością mogłyśmy powiedzieć "Komuniści to dupki". Chwilę na tej granicy spokojnie wytrzymałyśmy, ale potem znowu zaczęłyśmy się śmiać. Zaglądano nam pod samochód, co wydawało nam się to strasznie egzotyczne. Kiedy dojechaliśmy do polskiej granicy, tatuś bardzo się wzruszył. Ja tego nie pamiętam, ale rodzice mówili mi, że polski celnik zapytał mnie: "No, jak się tatuś urządził na Zachodzie?". A ja na to: "Nie proszę pana, u nas rządzi mama" - bo nie znałam słowa "urządzić".

Gdzieś po drodze zatrzymaliśmy się w lesie. Mama rozłożyła pled, wyjęła koszyk z jedzeniem - zrobiliśmy sobie prawdziwy angielski piknik. I nagle zza drzew zaczęły wychylać się ogolone dziecięce głowy. Te dzieci były bose, co nas z siostrą strasznie rozbawiło. - Cieszcie się, że macie buty! - karciła nas mama. Wie pani, dzieci bywają czasem nieświadomie okrutne. Tato zaczął rozdawać im pomarańcze, cukierki. Myślę, że byliśmy dla nich jak jacyś kosmici.

Dojechaliśmy do Warszawy. Jedną z pierwszych osób, oprócz rodziny, którą tato odwiedził, był pisarz Stanisław Dygat (+64 l.). Tato i Staś byli przyjaciółmi jeszcze z czasów przedwojennych. Pamiętam, jak kiedyś znalazłam list z 1946 roku, pisany ołówkiem. "Śniłeś mi się, że spotkaliśmy się na ulicy, ale ty nie poznałeś mnie...". Na początku myślałam, że to jakaś kobieta pisała do taty, ale dalej było: "Właśnie kończę książkę "Jezioro Bodeńskie", wyślę ci egzemplarz".

Przyjaźniliśmy się z Dygatami, z Kaliną Jędrusik (+60 l.) i Stasiem wiele lat. Oni byli u nas w Londynie, a gdy byłam w Polsce, opiekowali się mną. I to dzięki Stasiowi z angielskich prowincjonalnych teatrów trafiłam do polskiego filmu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki