Halina Kunicka: W sylwestra bawię się śpiewająco

2012-12-31 3:00

Halina Kunicka opowiada o noworocznych balach, w których brała udział i zdradza, jak i z kim w tym roku spędzi sylwestra

- W ubiegłym roku uświetniła pani bal sylwestrowy w Akademii Morskiej w Gdyni, śpiewając takie przeboje jak "Gwiazda miłości" czy "Chłopcy z obcych mórz". Taki występ nie był męczący?

- Nawet jeśli był, to uczucie zmęczenia zostało zatarte przez inne, niezwykle miłe wrażenia. Kontakt z publicznością zawsze dodaje mi skrzydeł. Moje życie polega na tym, że robię to, co kocham, więc nawet gdy czuję się zmęczona, to jest to przyjemne zmęczenie.

- Występowała pani na tylu wspaniałych scenach, m.in. w paryskiej Olimpii. Niejednokrotnie uświetniała pani swoją obecnością bale sylwestrowe. Czy te sprzed 20-30 lat wyglądały inaczej niż te, w których teraz pani uczestniczy?

- Każdy bal jest inny. Ja wszystkie wspominam dobrze. Podobnie jak koncerty. Nawet ten, na którym śpiewałam jeden ze swoich przebojów - "Gwiazdę miłości", i zapomniałam tekstu, a konkretnie fragmentu "Niewiele pamiętam z rodzinnych mych stron". Jakoś sobie poradziłam, tak że publiczność się nie zorientowała się, ale od tej pory wśród moich znajomych ta piosenka nosi tytuł "Piosenka o amnezji".

- A jak będzie pani spędzała tegorocznego sylwestra? Także aktywnie, koncertując?

- W tym roku kameralnie, wśród przyjaciół, ale zawsze bawię się śpiewająco. Koncerty i spotkania z publicznością planuję już w nowym roku.

- Pani aktywność jest niesamowita. Nie tak dawno np. inaugurowała pani sezon artystyczny Suwalskiej Opery Kameralnej, brała pani udział w koncercie radiowym będącym częścią obchodów Europejskiego Roku Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej. Niejeden artysta mógłby pani pozazdrościć...

- Cóż mogę powiedzieć, mam szczęście. Dlatego gdy ktoś mnie pyta o moje marzenia, a domyślam się, że z okazji Nowego Roku pani też może mieć taki zamiar, odpowiadam: żeby było tak, jak jest, żeby zdrowie jak najdłużej dopisywało. I żebym zawsze miała przy sobie dobre dusze, bo bardzo boję się samotności.

- Był taki czas, kiedy wycofała się pani z aktywnego życia. Tak działo się podczas choroby męża, Lucjana Kydryńskiego...

- Wtedy chciałam być razem z mężem. Kiedy zmarł, myślałam, że świat się dla mnie zawalił. Siedziałam w domu i nawet nie wyobrażałam sobie powrotu na scenę. Ale wróciłam i oto jestem.

- Pani twórczość jest taka radosna, zresztą wystarczy popatrzeć na tytuły piosenek: "Niech no tylko zakwitną jabłonie", "Będzie lepiej". Słuchając ich w pani wykonaniu, od razu ma się lepszy nastrój...

- Widzę, że ludzie lubią słuchać takich piosenek.

- I są to ciekawe, mądre piosenki. Wiele z nich napisali specjalnie dla pani świetni autorzy, np. Agnieszka Osiecka. W pani twórczości nie zabrakło także romansów rosyjskich czy piosenek z przedwojennych kabaretów...

- To właśnie bardzo mi odpowiada. Cieszę się, że ta twórczość się nie starzeje.

- Czego życzyłaby pani w nowym roku naszym Czytelnikom?

- Iść do przodu, nie załamywać się, ale też nie przesadzać z wymaganiami. Nie powinno się za dużo wymagać od losu.

- Dziękuję za rozmowę. Halina Kunicka

Wielokrotnie nagradzana piosenkarka. Zadebiutowała ponad 50 lat temu w warszawskim studiu radiowym. Szczyt popularności osiągnęła w latach 60. i 70. Wtedy ukazały się jej największe przeboje, m.in.: "Orkiestry dęte", "Niech no tylko zakwitną jabłonie", "Lato, lato czeka" czy "To były piękne dni". Występowała w paryskiej Olimpii. W 1972 roku reprezentowała Polskę w zespole artystów na olimpiadzie w Monachium. Prywatnie wdowa po popularnym dziennikarzu i konferansjerze Lucjanie Kydryńskim.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki