Agnieszka Pilaszewska zbadała krew i jest WŚCIEKŁA na finanse. "Do d*py to wszystko!"

2020-10-01 17:50

Agnieszka Pilaszewska (55 l.) zachęca fanów do badania krwi. Pokazała nawet swoje próbki. Aktorka poruszyła temat finansów. Wścieka się, że robi to prywatnie. Gwiazda ma już dosyć noszenia maseczki. Czeka tylko na to, kiedy to się skończy. Mówi o zbiorowym szaleństwie. Przeczytajcie o dramacie aktorki, która apeluje do internautów o rozsądek i odpowiedzialność.

WŚCIEKŁA Agnieszka Pilaszewska radzi badać krew. Do du** to wszystko!

i

Autor: Instagram

Aktorka znana z roli Alinki w "Miodowych latach" postanowiła zachęcić swoich obserwatorów na Instagramie do robienia badań krwi. Ja już po przeglądzie technicznym, a Wy? Badanie krwi było robione? Co roku jest robione? - dopytywała swoich fanów Agnieszka Pilaszewska. Kobieta opowiedziała o trudnościach z jakimi się zmaga w związku z badaniami: - Co roku wściekam się, że robię to prywatnie, za kasę, chociaż od 33 lat teatr opłaca ubezpieczenie zdrowotne, a od 7 płacę podwójnie jako mikroprzedsiębiorca. Ehhhh, do dupy to wszystko, ale co zrobić? Badajcie się Kochane moje, trzymajcie rękę na pulsie, zawsze lepiej zapobiegać niż wypaść na zakręcie!

Po badaniach gwiazda wsiadła do swojego samochodu i narzekała na noszenie maseczki: - Nie jest to wszystko przyjemne. Ja już czekam kiedy to się skończy. Aktorka dawała już wcześniej znać, co myśli o covid-19 i wprowadzonemu nakazowi zasłaniania nosa i ust: - Dajemy się otumaniać, omamiać, mamy rozchwiane poczucie wolności osobistej, skoro prosty przepis o używaniu masek doprowadza nas do aktów desperacji! Noszę tę cholerną maskę od marca. Kiedy było 100 zachorowań zamknięto mnie w domu, nie pozwolono pójść do pracy, jak wszystkim. Kiedy było 300 nikt z rodziny nie mógł pożegnać umierającej w szpitalu mojej teściowej chociaż premier kraju zapewniał, że pandemii już nie ma, poszła precz (wystraszyła się wyborów). Teraz, kiedy jest 500-800 wszyscy wiemy jak jest. Dostaliśmy zbiorowego świra, nikomu nie wierzymy.

Wyświetl ten post na Instagramie.
Czy warto być „rottweilerem” społecznym? Czy warto zwracać uwagę innym na ich aspołeczne zachowania? A jeśli zakutana w maskę robisz zakupy w sklepie obok perfekcyjnej pary: On-nienaganna broda, Ona-Makeup o’naturel - bez masek i zwracając uwagę, że maski w sklepie są obowiązkowe słyszysz, że narzucasz swoją „ideę”? Czy rzeczywiście chodzi o ideę? I czy rozpoczynać dyskusję na tym poziomie? „Przepraszam pana bardzo, ale ideologicznie rzecz ujmując wolałabym się zarazić od Russella Crowe’a a nie od pana?” Czy to ma sens? Myślę, że sukcesywnie w tym kraju wariujemy. Dajemy się otumaniać, omamiać, mamy rozchwiane poczucie wolności osobistej, skoro prosty przepis o używaniu masek doprowadza nas do aktów desperacji! Noszę tę cholerną maskę od marca. Kiedy było 100 zachorowań zamknięto mnie w domu, nie pozwolono pójść do pracy, jak wszystkim. Kiedy było 300 nikt z rodziny nie mógł pożegnać umierającej w szpitalu mojej teściowej chociaż premier kraju zapewniał, że pandemii już nie ma, poszła precz (wystraszyła się wyborów). Teraz, kiedy jest 500-800 wszyscy wiemy jak jest. Dostaliśmy zbiorowego świra, nikomu nie wierzymy. I wszystko jest „ideologią”. Oszustwem, ściemą, bezradnością. Bezradnością kompletnie niewydolnych służb zdrowia na całym świecie. Miłego tygodnia dla Państwa! Tylko tych w maskach, oczywiście?. #pandemia #chorobabezobjawowa #mniejtestowmniejzachorowan #niewolnicapandemii Post udostępniony przez Agnieszka Pilaszewska (@agnieszkapilaszewska)

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki