Ewa Szykulska: Zakochałam się w jego rozwalającym się aucie

2010-07-01 11:14

Był początek lat 70. Piękna aktorka, dwudziestoletnia Ewa wyjechała nad morze. Choć jechała do pracy, zabrała swojego chłopaka Zdziśka. Chciała spędzić z nim kilka uroczych chwil. I spędziła, ale nie z nim...

Pojechałam nad morze kręcić, dziś powiedzielibyśmy wideoklip, do piosenki Skaldów. Nie byłam sama. Osobą towarzyszącą był mój pierwszy chłopak, Zdzisiek. I pewnie po kilku dniach wrócilibyśmy razem do domu, gdyby nie zjawił się on.... Janusz Kondratiuk... Reżyser... W swoim słodko rozpadającym się samochodzie... Wtedy wszystkie samochody były rozlatujące się, ale on w tym aucie robił wrażenie.

Znaliśmy się wcześniej. Zrobiliśmy film "Jak zdobyć kobietę, pieniądze i sławę", ale teraz... Było słońce, plaża, gorąco. Pamiętam, jak mknęłam motorówką przez fale. Był cudowny klimat. Wiedziałam, że skończy się to zauroczeniem. No i tak się stało. Podczas zdjęć zawiązała się między nami bliższa więź. I odbiło mi troszeczkę... Budowaliśmy zamki z piasku, było miło... Aż nagle, niestety, padło przez megafon: "Ewa Szykulska proszona do garderoby!". Wszystko się nagle urwało.

Ale to nie koniec. Dokonałam wyboru. Odrzuciłam Zdziśka!

A potem był ślub. Mówiliśmy z Januszem, że robimy to dla rodziców, ale myślę, że zrobiliśmy to też dla siebie. A Zdzisław? Mieszka w Finlandii, jest świetnym reżyserem telewizyjnym, ma rodzinę. Utrzymujemy dobre stosunki od ponad 40 lat. W tym roku po raz kolejny odwiedził Polskę. Spotkał się z Januszem na festiwalu filmowym w Gdyni. Po 40 latach podał mu rękę i powiedział: "Zrobił pan świetny film...".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki