Zbigniew Wodecki bał się tylko jednego

2024-05-23 15:02

Na ulicach zaczepiały go zarówno dzieci zakochane w piosenkach, które wykonywał do bajek, jak i starsze osoby. Te drugie pamiętały go choćby z występów u Ewy Demarczyk i Marka Grechuty oraz początków kariery solowej. Choć 22 maja upłynie siódma rocznica śmierci artysty, jego piosenki nie przestają nas czarować.

Umiał się wyróżnić

Zbigniew Wodecki – wiedział, że mając imię i nazwisko zaczynające się na ostatnie litery alfabetu, musi znaleźć inny sposób, żeby się wyróżnić na scenie. Po latach wspominał, że kiedy patrzy na siebie z tamtych pierwszych lat kariery, to z trudem ogląda te zdjęcia i rozumie wszystkich, którzy nie mogli znieść jego wizerunku.

Gdybym był malarzem i miałbym namalować portret Zbyszka Wodeckiego, zacząłbym od namalowania ogromnej czupryny. Której notabene do dzisiaj mu zazdroszczę, spod której wyłaniają się okulary kryjące spojrzenie dziecka skłonnego do psot i zabaw. Dalej bym namalował, oczywiście skrzypce i złotą trąbkę – nieodłączne atrybuty tej postaci

– mówił o nim Zenon Laskowik. Z tym legendarnym polskim kabareciarzem poznali się w trakcie występów u boku Danuty Rinn pod koniec lat 70. I w kolejnych latach wielokrotnie razem pracowali, doskonale uzupełniając się na scenie.

Z jednej strony elegancki mężczyzna co najmniej w smokingu, z drugiej nieco nieporadny pan w za dużej kurtce. Obaj przerysowani zgodnie radą projektantki Grażyny Hase, która ubierała m.in. Halinę Frąckowiak czy Krzysztofa Krawczyka:

Strój estradowy […] tak jak w pokazie mody musi mieć coś dodane. Być trochę dłuższy, trochę krótszy albo bardziej ozdobny. Nawet klasyczne ubrania muszą mieć coś bardziej. Wtedy to działa

W przypadku Wodeckiego i jego włosów krążyły dowcipy, że zamiast patrzeć w lustro podczas przymierzania swetra, on poprawia fryzurę.

Muzykę miał we krwi

Mój zawód i pasja, która mnie dotknęła – mogę powiedzieć – genetycznie to jest nieustanny pęd do osiągnięcia sukcesu – żeby się popisać, zdać dyplom, egzaminy, żeby się podobało, żeby były brawa. Potem człowiek osiąga sukces i jest to początek nowej orki. (…) Ponieważ życie to wielki egzamin

– mówił w 2015 roku Wodecki, swoim bliskim i przyjaciołom znany jako pracoholik o niespożytej energii twórczej.

Miłość do muzyki wyniósł zresztą z domu. Jego ojciec, Józef, zakładał orkiestrę Polskiego Radia w Katowicach oraz Symfoniczną Orkiestrę Polskiego Radia w Krakowie. Mama Irena była śpiewaczką operową. Również siostra artysty poszła w ślady rodziców, zostając wiolonczelistką oraz śpiewaczką.

Sam przygodę z graniem zaczął już jako pięciolatek od skrzypiec. Potem uczęszczał do Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia. Został z niej jednak usunięty za wyrzucenie map i globusa przez okno, czego w rzeczywistości nie zrobił. Pod koniec lat 60. trafił do Piwnicy pod Baranami. Tam występował jako skrzypek, towarzysząc największym gwiazdom estrady owych lat. Śpiewanie przyszło u niego z czasem, lecz zawsze wyżej cenił umiejętność gry na instrumencie:

Śpiewanie piosenek naprawdę znacznie mniej kosztuje niż praca, którą trzeba włożyć, żeby z tego pudła z czterema strunami wydobyć jakąś melodię. […] Jawnie niesprawiedliwe jest to, że lżej się żyje z piosenkowania

Skrzypce miał przy sobie

Krzysztof Materna opowiadał, że Zbigniew Wodecki poproszony w dowolnym miejscu i sytuacji, aby zagrać, po prostu:

odkładał sztućce, brał skrzypce i  wykonywał „Pszczółkę”. Bo skrzypce i trąbkę miał zawsze przy sobie w swojej sławnej walizeczce. Do szczęścia potrzebny był mu jeszcze dobry samochód, który szybko mógłby go dowieźć z Przemyśla do Szczecina

Ze względu na astygmatyzm nie należał jednak do najlepszych kierowców. Lecz kochał prowadzić.

Nie potrafił za to odmawiać. Bał się, że jeśli komuś odmówi, albo zdradzi złe samopoczucie, na jego idealnym wizerunku pojawi się skaza. Tym bardziej jego śmierć stanowiła dla wszystkich zaskoczenie. Był bowiem jednym z tych artystów, którzy starzeją się, wciąż pozostając równie młodzi. Jego dawne piosenki takie, jak „Rzuć wszystko, co złe”, albo „Kochałem panią kilka chwil” mimo upływu lat zachowywały wyjątkowy styl. Zapewne również z tego powodu tak wielki sukces odniosła płyta nagrana przez niego we współpracy z Mitch & Mitch. Ten sukces go zresztą zaskoczył, ponieważ uważał, że w muzyce rozrywkowej gust przestał się już liczyć:

dopiero występ przed wielotysięczną publicznością na festiwalu Open’er jakoś go uspokoił

– wspominał Materna w wywiadzie dla „Twojego Stylu”.

W noc poślubną na koncert

Swoją żonę Krystynę poznał w 1969 roku. Obydwoje mieli 19 lat, ona studiowała geologię i od razu zawróciła mu w głowie. Dwa lata później się pobrali, lecz w noc poślubną Zbigniew musiał pojechać do Świnoujścia i zagrać koncert. Szczęśliwie wychowali razem troje dzieci, a w ostatnich latach mieszkali w kamienicy nieopodal Wawelu. Aby odpocząć, wyjeżdżali do domu letniskowego w Winiarach.

Miał 67 lat, kiedy 5 maja 2017 roku przeszedł w Warszawie operację wszczepienia bypassów. Czuł się dobrze, rozmawiał przez telefon, co zresztą uwielbiał robić. Trzy dni później doznał jednak rozległego udaru mózgu.

Mimo niezwykłej woli życia i starań lekarzy udar dokonał nieodwracalnych zmian. Odszedł od nas w dniu 22 maja w jednym z warszawskich szpitali. Żona i dzieci byli przy nim. Zostanie pochowany w ukochanym Krakowie

– przekazała rodzina w poniedziałek 22 maja 2017 roku.

Sonda
Tęsknisz za Zbigniewem Wodeckim?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki