Zmarła Nina Andrycz mówiła: Jestem HEROINĄ

2014-01-31 19:26

- Nie można mówić do mnie gwiazda. To przebrzmiałe określenie. Jestem heroiną - mówiła "Super Expressowi" Nina Andrycz (97 l.). Znakomita aktorka opowiada o niezwykłym tytule, który otrzymała, książce, którą właśnie ukończyła, i o chorobie, którą dzielnie pokonuje.

"Super Express": - Dostała pani niezwykłe wyróżnienie...

Nina Andrycz: - Nagrodę Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych.

- ...i niezwykłe tytuły. "Ninie Andrycz za wybitnie kreacje aktorskie, królowej polskiej sceny, heroinie dramatycznej". Prawie 70 lat temu Maria Przybyłko-Potocka (†71 l.), wielka przedwojenna aktorka, przewidziała pani karierę.

- Tak, pamiętam to dokładnie. Wtedy ja, młoda, zastanawiałam się, co to znaczy. Najpierw pomyślałam, że heroina to nazwa znanego narkotyku, a potem, że heroina to żeńska odmiana Herosa.

Nina Andrycz zmarła. Gwiazda zgasła. Miała 102 lata

- Podobno jednak tej wielkiej nagrody pani osobiście nie odebrała. Leżała pani zmorzona chorobą w łóżku. O pani chorobie mówi się już w Internecie. Co to jest?

- Zaczęło się do liliowych plamek na karku i nogach. Podejrzewano półpasiec. Jestem właśnie w trakcie leczenia. Ale dość o chorobach. To nie jest prawdziwe nieszczęście.

- A co nim jest?

- Brak celu w życiu, brak miłości, brak zainteresowania ludźmi. Kiedy kobieta mówi, że się nudzi, wtedy bardzo mi jest jej żal. Gdy narzeka, jest przegrana.

- Mimo choroby skończyła pani pisać trzecią autobiograficzną książkę i zaproponowano pani promocyjne tournée, począwszy od Sopotu.

- Ta książka to jakby dalszy ciąg moich dwóch poprzednich autobiograficznych opowieści, ale jest w zupełnie innym stylu. W poprzednich była żywa akcja, romans, przygody, teraz to bardziej trzeźwa ocena całości życia. Książka wyjdzie pod koniec maja lub w już czerwcu.

- Zdradzi pani tytuł?

- To zabawna historia. Chciałam skromnie "Mój pamiętnik", ale usłyszałam, że pamiętnik pachnie biurkiem. Więc tytuł najprawdopodobniej będzie związany z moim emploi na scenie: "Heroina dramatyczna".

- Czy jest coś, czego pani żałuje?

- Może tylko tego, że nie zdążyłam pojechać do Egiptu. Dziś nie dałabym już rady klimatowi.

- A tego, że umarł PRL?

- O nie! Komuniści zabili mojego brata w obozie, a miasteczko, w którym przyszłam na świat, Brześć nad Bugiem, przestało być Kresami Wschodnimi Rzeczpospolitej Polskiej, tylko stało się Białorusią...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki