Nowy teledysk choć prosty formalnie, jest bardzo poruszający. Ewa Farna w piosence "Rutyna", postanowiła pokazać ciemnie strony bycia sławnym. - Najmocniejszym momentem w całym teledysku jest dla mnie właściwie niepozorny fragment, w którym ktoś wyrywa mi mikrofon, gdy podpisuję zdjęcie… Metaforycznie bardzo mocno pokazuje to fakt, że czasami podpis czy zdjęcie jest po prostu ważniejsze od samej muzyki - powodu tej popularności - mówi o klipie piosenkarka.
Pojechałaś na wakacje bez telefonu? MOŻESZ ŻAŁOWAĆ!
W metaforyczny sposób został ukazany bezmyślny tłum fanów. Nie oznacza o jednak, że Farna nie lubi swoich fanów. Po prostu uważa, że nie każdy kto słucha jej twórczości zasługuje na to miano. - Za fana uważam człowieka, który bawi się moją muzyką, lubi teksty, przychodzi na koncerty, słucha piosenek czy może po prostu jest sympatykiem tego, co robię i tego, co reprezentuję sobą jako muzyk i człowiek. Często jednak zdarzają się sytuacje, gdzie chodzi komuś o sam fakt tego, że jestem popularna – obojętnie, z jakiego powodu. Chcą zdjęcie albo autograf, bo jestem sławna - a jak tego nie dostaną, przestają być fanami, a ja przestaje być dla nich fajna. Takich ludzi jednak nie nazywam fanami. Myślę, że po usłyszeniu singla i obejrzeniu teledysku każdy zrozumie, jak definiuję słowo "fan" - opowiada Farna. Jak Wam się podoba nowy wideoklip?
Zobacz: Doda będzie śpiewała disco polo