Zygmunt Nowak: W czasie wojny szmuglowałem jedzenie - HISTORIA ŻYCIA

2012-04-17 4:00

Zagrał w ponad 100 filmach, m.in. "Lęku przestrzeni", "Dzikunie", "C. K. Dezerterach" oraz "U Pana Boga w ogródku". Ale najbardziej znany jest z roli Fabiana Bohatyrowicza w "Nad Niemnem". Jerzy Zygmunt Nowak (72 l.) właśnie obchodzi jubileusz 45-lecia swojej pracy artystycznej. Z tej okazji tylko "Super Expressowi" opowiada o swoim życiu.

Jaka była moja rodzina? To byli prości, biedni ludzie. Pochodzili z Wielkopolski. Ojciec mojej mamy i starszy brat byli stangretami. Wozili państwa do kościoła, do miasta.

Potem przeprowadzili się do Swarzędza. Któregoś dnia tato przyjechał tam, poznał mamę, a za chwilę ja miałem pojawić się na świecie. Ale przyszła jesień 1939 roku, wybuchła wojna, rodzice nie zdążyli wziąć ślubu. Ojciec poszedł do wojska walczyć gdzieś nad Bzurą, dostał się do niewoli. Wsadzono go do pociągu, wieziono gdzieś do obozu jenieckiego. Na szczęście tato znał trochę niemiecki i tak w tej podróży zaczął rozmawiać z pilnującym go żołnierzem. Żalił mu się, że zostawił kobietę, że urodziło się dziecko. Pierwszy syn...

Ten Niemiec był starszym człowiekiem, znał życie. Wysłuchał ojca i rzecze mu tak: "Za chwilę będziemy jechać pod górę, jak zwolnimy, skacz". I gdy jechali pod górę, Niemiec dyskretnie się odwrócił. Ojciec wyskoczył i piechotą przyszedł do domu.

Znalazł pracę, pracował w fabryce papieru. Przywozili do niej stare kartki żywnościowe na przemiał. Ale ludzie te kupony wycinali i handlowali nimi, zamieniali na kawę zbożową, na chleb. Ja tego nie pamiętam, ale mama mi opowiadała, że wkładała do wózka ten lewy towar i jeździła do miasta go wymieniać. A ja na tych skarbach siedziałem, spałem i nic o tym nie wiedziałem.

Co pamiętam z wojny? Niemieckiego żołnierza bez jednego ucha. Pamiętam go dokładnie. Miałem trzy lata, moja mama była zaskoczona, że tak małe dziecko zapamiętało taki szczegół... Po wojnie ludzie na nowo organizowali sobie życie, szukali pracy. Kolega zaproponował ojcu, by poszedł, jak on, do milicji. Ale zdarzył się straszny wypadek. Prowadzili rosyjskiego dezertera, niedokładnie go przeszukali. On za pazuchą miał schowaną broń i znienacka strzelił do milicjanta. Polak dostał kulkę w głowę, umierał całą noc. Wtedy mama ojcu powiedziała: "Nie idź już do tej milicji".

Ludzie wokół mówili, że na ziemiach zachodnich stoją wolne domy. Rodzice postanowili: wyjeż- dżamy pod Zieloną Górę. Zamieszkaliśmy w miejscowości Przylep i tam mama została kierowniczką kina...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki