Robert Brylewski został pobity 28 stycznia 2018 roku w kamienicy na Targowej w Warszawie. Napastnikiem okazał się Tomasz J., który był przekonany, że w mieszkaniu jest jego matka i coś jej grozi. Gdy zadzwonił noca do drzwi otworzył mu muzyk, który został przez niego zaatakowany. Lider Brygada Kryzys doznał uraz głowy, który doprowadził do powstania krwiaka podtwardówkowego mózgu. Gdy wydawało się, że operację czaszki się udała i Brylewski dochodzi do siebie w domu, muzyk ponownie trafił do szpitala, gdzie zapadł w śpiączkę i zmarł 4 czerwca.
Obecnie trwa proces mężczyzny, który zaatakował Roberta Brylewskiego. Najbliższa rozprawa zaplanowana jest na wrzesień. Córki muzyka bywają w sądzie, gdzie są oskarżycielkami posiłkowymi.
Ewa Brylewska zradziła szczegóły napadu. - Miał jakieś urojenia, myślał, że ratuje swoją matkę, a niestety zaatakował naszego ojca - powiedziała o Tomaszu J. Powiedziała także, że w chwili napadu był najprawdopodobniej pod pływem narkotyków i alkoholu.
- Póki nie skończy się proces, nie będziemy miały szansy na przeżycie spokojnie żałoby - mówiły siostry Brylewskie w studiu "Dzień Dobry TVN". Ewa i Sara to córki Brylewskiego i pół-Ghanki Vivian Quarcoo, wokalistki działającej w zespołach Izrael, Brygada Kryzys..