Prywatny dramat przekuła w wielki suces. Smutna historia największego hitu Danuty Rinn

2020-08-05 14:48

„Gdzie ci mężczyźni?” - śpiewała w 1974 r. razem z Danutą Rinn cała Polska. Niewiele osób wie, że za słowami jej największego przeboju krył się prywatny dramat gwiazdy.

W poszukiwaniu miłości

i

Autor: Żyburtowicz/Akpa Danuta Rinn
Odeszli nagle. Tak wyglądają groby aktorów i muzyków. (Nie)zapomniani

Próżno szukać drugiej takiej wokalistki na kartach historii polskiej estrady. Podczas, gdy koleżanki po fachu obsesyjnie dbały o wygląda, ona ze swoich bujnych kształtów uczyniła atut, śpiewając: „kto ma tyle wdzięku co ja”. Jej urok, dystans do siebie i humor robił zresztą wrażenie na mężczyznach, choć nie udało jej się zaznać szczęścia u boku żadnego.

Pierwszemu mężowi, Andrzejowi Rynduchowi, Rinn zawdzięcza pseudonim artystyczny. Po 4 latach małżeństwa artystka miała już jednak dość jego niewierności. Pragnąc zacząć nowy rozdział życia, przeprowadziła się z rodzinnego Krakowa do Warszawy. Ryzyko opłaciło się, na miejscu bowiem poznała Bogdana Czyżewskiego, z którym stworzyła w 1963 r. nie tylko pamiętny duet sceniczny, ale który wkrótce został jej drugim mężem.

Śpiewając na festiwalu w Opolu rok później przebój „Biedroneczki są w kropeczki”, podbili serca publiczności, a 10 lat później powtórzyli sukces dzięki piosence „Nie obiecuj, nie przyrzekaj”. Jej słowa okazały się zresztą prorocze. Choć wydawali się parą idelną, a sama Rinn od dawna marzyła o powiększeniu rodziny, jej drugie małżeństwo wkrótce także się rozpadło.

Po rozstaniu artystka pogrążyła się w depresji, a do tego przestały pojawiać się ciekawe propozycje zawodowe. Właśnie wtedy niespodziewanie zjawił się u niej Andrzej Pietrzak z piosenką „Gdzie ci mężczyźni?”, do której napisał tekst. Nie była ona napisana z myślą o Rinn, jednak inni artyści nie zdecydowali się jej wykorzystać. Tymczasem artystka uznała, że jest dla niej idealna. W jej ustach słowa brzmiały nad wyraz autentycznie, a zarazem lekko i z humorem.

Utwór z miejsca stał się hitem, pozwalając Rinn prywatny dramat przekuć w sukces na scenie i otworzyć nowy rozdział w karierze. Swój potencjał komediowy zaczęła też z czasem wykorzystywać w telewizji, m.in. w serialach „Niania” czy „Graczykowie”.

Rodziny nigdy już jednak nie udało jej się założyć, a samotność zaczęła doskwierać jej coraz bardziej, szczególnie gdy nasiliła się choroba. Ostatnie lata życia wolała więc spędzić wśród przyjaciół w domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Choć do końca wierzyła, że uda jej się powrócić jeszcze do pracy na planie, także i tego marzenia nie udało jej się spełnić, odchodząc w wieku 70 lat w 2006 r.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki