Joanna Racewicz pozywa fana, który nazwał ją blondyną z pornola

i

Autor: Akpa Joanna Racewicz pozywa fana, który nazwał ją "blondyną z pornola"

Chodzi o śmierć jej męża

Racewicz nagle przerwała wywiad. "Chciał być na urodzinach syna, dlatego poleciał do Smoleńska"

2024-02-26 10:57

Joanna Racewicz to znana polska dziennikarka. Wdowa po Pawle Janeczku, poruczniku Biura Ochrony Rządu, który zginął w katastrofie smoleńskiej, udzieliła niedawno wywiadu, w którym opowiedziała między innymi o tym, w jakich okolicznościach dowiedziała się o tragicznej śmierci ukochanego męża. W pewnym momencie nie wytrzymała i musiała przerwać rozmowę. Jej słowa łamią serce.

Joanna Racewicz to jedna z najbardziej znanych dziennikarek w Polsce. Była związana między innymi z Telewizją Polską, gdzie prowadziła "Panoramę", a także ze stacją TVN. W 2010 roku spotkała ją ogromna tragedia. Jej ukochany mąż, porucznik BOR, Paweł Janeczek, zginął w katastrofie smoleńskiej. Był jednym z dziewięciu funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, jacy stracili życie na pokładzie rządowego samolotu. W najnowszym wywiadzie, jakiego udzieliła, opowiedziała o tym, w jakich okolicznościach dowiedziała, że już nigdy nie zobaczy męża. 10 kwietnia 2010 roku o poranku w "Dzień Dobry TVN" przeprowadzała wywiad z Anią Dąbrowską. "Odbyło się pierwsze wejście, zrobiłyśmy pierwszą rozmowę. Na przerwie reklamowej ktoś otworzył komputer i pamiętam, że powiedział »Boże, słuchajcie, możemy nie mieć prezydenta!«" - opowiada Monice Maszkiewicz ze "Świata Gwiazd".

Joanna Racewicz o śmierci męża. "Przeprowadzałam wywiad z Anią Dąbrowską"

"Jego telefon [męża Racewicz - przyp. red.] był wyłączony, nie odbierał. Był sygnał jak przy trybie samolotowym. Zadzwoniłam do jego kolegi, który odebrał. Powiedział: »Poczekaj, sprawdzam«. Zrozumiałam, że on jest na tym pokładzie. Potem pamiętam tylko tyle, że już nie było następnego wejścia, że Remik Maścianica, producent wydania, odwiózł mnie do domu, choć upierałam się, że pojadę sama. Potem zaroiło się w domu od ludzi, a ja mogłam tylko przytulać Igora i właściwie o niczym nie myślałam" - mówi. Igor to syn Racewicz i Janeczka. W chwili katastrofy miał zaledwie dwa latka.

Joanna Racewicz musiała przerwać wywiad. "Niósł jego trumnę na ramieniu"

Potem zrobiło się bardzo smutno. Racewicz wyznała, że jej mąż tak naprawdę miał nie lecieć do Smoleńska. Zamienił się jednak z kolegą, by być na urodzinach synka. "Dwa tygodnie później miał lecieć do Nowego Jorku z prezydentem. Była taka rozmowa między nami. »Co wybrać, Joasiu?«. »A chcesz być, kochanie, na urodzinach syna?«, »No pewnie!«. »To bierz Smoleńsk«. Kilka dni później ten kolega, z którym się zamienił, niósł na ramieniu jego trumnę, płacząc jak bóbr" - wyznała łamiącym głosem dziennikarka, po czym musiała przerwać wywiad. Potem dodała, że oczywiście nie ma żalu do tego mężczyzny, wspomniała też, że nigdy potem się do niej nie odezwał. "Nigdy nie podszedł do mnie, nie zadzwonił, niczego nie powiedział. Może się bał? Ludzie czasem boją się powiedzieć coś, zareagować. Reakcja oznacza wzięcie części odpowiedzialności. Strach blokuje myśli, słowa, uczynki i skutkuje zaniedbaniem. (...) Nie mam żalu, chyba go rozumiem, chociaż zrobiłabym inaczej".

Bogusław Wołoszański o katastrofie smoleńskiej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki