Modlin: Prezesi zgarniają kokosy za lotnisko widmo

2013-08-07 3:30

Czy ktoś wreszcie odpowie za ten największy od lat bubel? Choć po lotnisku w Modlinie hula tylko wiatr, to prezesi spółki nie mogą narzekać na brak pieniędzy. Jak ustalił "SE", miesięcznie mogą zarabiać nawet po 16 tysięcy złotych!

Kosztujące 360 milionów złotych lotnisko tylko za ubiegły rok przyniosło aż 27 milionów złotych strat! Opozycyjni radni szacują, że w tym roku będą one dwukrotnie wyższe i domagają się odwołania zarządu Modlina.

Lotnisko, które dumnie otwierał marszałek Adam Struzik (56 l.), w lipcu obchodziło pierwsze urodziny, ale pasażerowie korzystali z niego tylko przez 5 miesięcy. W grudniu 2012 roku zostało zamknięte, bo pas startowy zaczął się kruszyć. Po jego naprawie żadna z tanich linii lotniczych do Modlina nie chciała już wrócić. Nie zrobił tego Wizzair, a Ryanair ciągle negocjuje z portem, choć już zapowiedział, że do 26 października zostaje na Okęciu. Jego przedstawiciele twierdzą jednak, że nie grozi mu utrata płynności finansowej i zapewniają, że port ratuje wdrożenie programu oszczędnościowego, np. sprzątanie czy ochrona zlecane są w bardzo ograniczonym zakresie. Ubyło też etatów, z 250 do nieco ponad 200. - Lotnisko musi być w ciągłej gotowości, bo przewoźnicy mogą przecież wrócić - mówi Edyta Mikołajczyk, doradca zarządu Modlina.

Same władze Modlina na sobie jednak nie oszczędzają. Mimo że w lutym ogłoszono 20-procentowe obniżki pensji, jego prezesi nadal zbijają kokosy. Piotr Okienczyc (45 l.) i jego zastępca Marcin Danił (45 l.) wciąż otrzymują po 16 tysięcy złotych brutto wypłaty. Jak wyliczył "Super Express", za cały okres od grudnia do sierpnia obaj zarobili już po 232 tysiące złotych. - To są pieniądze, które powinny iść na przyszły rozwój lotniska - komentuje Grzegorz Pietruczuk, radny Sojuszu Lewicy Demokratycznej sejmiku mazowieckiego.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki