Nie żyje Felix Baumgartner
Trzynaście lat temu wielki wyczyn Baumgartnera śledził cały świat. Austriak wzniósł się do stratosfery balonem wypełnionym helem, by następnie... po prostu z niego wyskoczyć i wrócić z powrotem na Ziemię. Na co dzień fan sportów ekstremalnych trenował w austriackiej armii, a na swoim koncie zapisał wiele niecodziennych wyczynów i rekordów. Do niego należy między innymi największa prędkość podczas swobodnego lotu, najwyższy lot załogowy balonem czy najwyższy skok spadochronowy.
Jak sam Austriak przyznawał w licznych wywiadach, nigdy nie bał się śmierci. Ta jednak dopadła go teraz i to w wyjątkowo niefortunnych okolicznościach, biorąc pod uwagę cały dorobek rekordzisty. Baumgartner spędzał bowiem z żoną wakacje we Włoszech, gdy podczas lotu paralotnią jego nagła niedyspozycja sprawiła, że runął na ziemię. Jego życia nie udało się uratować.
Adam Małysz w szoku
W szokujące wieści podane przez media trudno uwierzyć Małyszowi. Legendarny polski sportowiec opublikował zrobione przed laty wspólne zdjęcie z Baumgartnerem. "Baumgartner zainspirował całe pokolenie. Jego śmierć to ogromna strata - dla świata sportów ekstremalnych, dla fanów, dla każdego, kto wierzył, że można latać, choć nie ma się skrzydeł. Spoczywaj w pokoju, bracie!" - podkreślił Małysz.
Jak donoszą austriackie media powołując się na świadków zdarzenia, gdy Baumgartner runął na ziemię wraz z paralotnią, wpadł do hotolowego basenu. Ucierpiał jeszcze jeden z pracowników obiektu, który trafił do szpitala z urazem szyi. Wobec siły upadku Austriaka, jego życia nie udało się już uratować. Zmarł mając 56 lat.
