Czarował w Realu i Arsenalu. Teraz wylewa siódme poty na siłowni
Mesut Ozil był z pewnością jedną z gwiazd Realu Madryt. Zanim na dobre na środku pomocy u „Królewskich” zadomowili się Kroos, Modrić i Casemiro, to właśnie Ozil, wspólnie z Khedirą i Xabim Alonso (obecnym trenerem Realu Madryt) stanowili o sile środka pola w zespole, przy czym urodzony w Gelsenkirchen piłkarz był właśnie tym odpowiadającym za kreację. Fani mogli zastanawiać się, czy przychodzący z Werderu Brema za 18 mln euro pomocnik dźwignie swoją rolę, ale on wywiązał się znakomicie ze swoich obowiązków – w 159 spotkaniach strzelił 27 bramek i zanotował aż 80 asyst! Ozil mógł poszczycić się niezwykłą regularnością, ponieważ notował bardzo dobre liczby w każdym sezonie.
Kontuzja Lewandowskiego. W Barcelonie wrze! Klub ma ogromne pretensje do Polaka?
Ostatecznie jednak reprezentant Niemiec nie spędził w Realu dużo czasu. Mimo regularności na poziomie ponad 20 asyst w każdym sezonie w latach 2010-2013, Ozil został sprzedany do Arsenalu za 47 mln euro. To tam spędził zdecydowanie więcej czasu, ponieważ grał tam prawie 8 lat, do stycznia 2021 roku, gdy przeniósł się do Fenerbahce. Tam spędził półtora roku i latem 2022 roku trafił do Basaksehiru, gdzie wiosną 2023 roku zakończył karierę. Po zakończeniu piłkarskiej kariery Mesut Ozil nie zrezygnował jednak z aktywności fizycznej, ale zdecydowanie zmienił priorytety treningowe.
Pożar w willi gwiazdora Realu Madryt! Strażacy ruszyli do akcji
Pochodzący z Turcji reprezentant Niemiec (z którą to reprezentacją zdobył mistrzostwo świata w 2014 roku) był raczej szczupłym zawodnikiem. Z tego powodu może dziwić jego obecny wygląd! Ozil wyraźnie postawił na siłowni na budowanie masy mięśniowej i jego postura szybko zaczęła robić wrażenie! Wszystkim dzielił się on na swoich profilach w mediach społecznościowych, a jego niezwykłą przemianę możecie zobaczyć na zdjęciach w galerii poniżej, gdzie porównujemy zdjęcia z kariery piłkarskiej, z obecnym wyglądem byłego gwiazdora Realu i Arsenalu.
Kontuzja Lewandowskiego. Tomaszewski grzmi: Sam jest sobie winien