Spis treści
Cezary Kulesza wciąż czeka z ogłoszeniem nazwiska nowego selekcjonera polskiej reprezentacji. Faworytem numer jeden – w myśl medialnych ustaleń – pozostaje Jan Urban. Prezes PZPN od konkretów ucieka, a doświadczony szkoleniowiec owych spekulacji nie komentuje w ogóle. Za to zawsze chętnie opowiadał – również „Super Expressowi” – o tym, jak i dlaczego trafił na piłkarskie boiska.
Jana Urbana dzieciństwo w Jaworznie: „Nie przelewało się”
Urban pochodzi z Jaworzna - miasta na granicy Górnego Śląska i Małopolski, ale – wskutek zlokalizowania na jego terenie kilku kopalń – mocno orbitującego w stronę przynależności do aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej. O swych szczenięcych latach mówi krótko, za to treściwie.
Jacek Ziober: reprezentacja Polski w kryzysie. „Potrzebujemy prostoty i Urbana!” [ROZMOWA SE]
- W tamtych czasach (Jan Urban jest rocznik 1962 – dop. aut.) na Śląsku takich rodzin robotniczych, jak ta, z której pochodzę, było bardzo wiele. Nie przelewało się w nich. U nas też nie – podkreśla. I pyta retorycznie: – Było nas ośmioro w domu: rodzice i szóstka dzieci. Pracował tylko ojciec, w kopalni „Bierut”, więc jak nam mogło być?
Dwie drogi: górnik albo piłkarz
Drogi życiowe w podobnych rodzinach były wtedy w zasadzie tylko dwie. - Obaj moi bracia zostali górnikami – przypomina Jan Urban, który wybrał tę drugą drogę, poświęcając się futbolowi. - Samemu trzeba było organizować sobie wolny czas, znajdować atrakcje. Dla mnie stała się nią piłka. Jak ktoś potrafił w nią grać, miał szansę na lepsze życie. Piłka była odskocznią do lepszego jutra – wyjaśnia.
Etat w kopalni, trening na stadionie
Dzięki ówczesnemu systemowi panującemu w PRL, w którym to zakłady pracy były „opiekunami” klubów i sportowców, Urban połączył futbol z górnictwem. - Takie to były czasy. Byłem „oddelegowany do sportu”, ale wypłaty brałem z kopalni – przypominał w rozmowie z „Super Expressem”.
„To lider, którego potrzebuje Lewandowski!”. Waldemar Matysik o kandydaturze Jana Urbana na selekcjonera [ROZMOWA SE]
- Byliśmy prowadzeni na etatach dołowych, ale swoje godziny, „odrabialiśmy” na stadionie, przy różnego rodzaju pracach porządkowych – tak wspomina nastoletnie czasy, kiedy – jako zawodnik trzecioligowej Victorii Jaworzno – etatowo przypisany był do tamtejszej kopalni „Kościuszko”. Gdy sięgnęło po niego Zagłębia Sosnowiec, zmienił też zakład macierzysty: został pracownikiem KWK „Czerwone Zagłębie”. A potem przeniósł się do Górnika Zabrze i…
Szkoła życia: „Można kupić zawodnika, ale nie charakter”
- Do dziś nie wiem, na której kopalni byłem prowadzony. Dowiem się zapewne w momencie załatwianiu dokumentów na emeryturę – mówi ze śmiechem Urban. I podkreśla, że owe korzenie górnicze w rodzinie wpłynęły znacząco na jego karierę boiskową. - Gdy się wychowujesz w środowisku górniczym, kształtujesz w sobie naprawdę mocny charakter. A to pomaga i w życiu, i na murawie. Ja zawsze mówię, że zawodnika można kupić, ale charakteru nie – podsumowuje opowieść o swym dzieciństwie i młodości kandydat na selekcjonera Biało-Czerwonych.