Bukowiecka postawiła na "morsowanie"
Niewielkie Monte Gordo to idealne miejsce do treningów o tej porze roku. Temperatura oscyluje obecnie w okolicach 16 stopni, a infrastruktura sportowa stoi na bardzo wysokim poziomie. Jest też Ocean Atlantycki z pięknymi plażami. To właśnie ocean jest miejscem, od którego nasi lekkoatleci zaczynają dzień.
– To zimna i słona woda, więc sprzyja regeneracji. Bardziej jednak chodzi tu chyba o rutynę, żeby dobrze zacząć dzień i sprawdzić swoją silną wolę. Po wyjściu z wody pojawia się trochę endorfin – jesteśmy pobudzeni, bo na plażę przychodzimy prosto z łóżek – mówi Natalia Bukowiecka, która w Monte Gordo przebywa wraz z mężem, kulomiotem Konradem Bukowieckim, oraz siostrą, również lekkoatletką, Alicją Kaczmarek.
– W trakcie naszego „morsowania” Konrad spaceruje z naszym psem, więc do wody nie wchodzi, natomiast z naszej grupy treningowej przychodzą wszyscy. Pojawiają się też osoby z innych grup – dodaje Bukowiecka.
Sprinter też się chłodzi
Wśród tych, którzy rano stawiają się na plaży, jest także Maksymilian Szwed, halowy wicemistrz Europy z 2025 roku. – Odkąd przyjeżdżam do Monte Gordo, chodzę na to „morsowanie”. To już taka tradycja, że jak jesteś w Monte, to rano moczysz się w oceanie. Traktujemy to jako element regeneracji, ale też dobrą zabawę, zwłaszcza kiedy fale są większe. I śniadanie lepiej później wchodzi – przyznaje Szwed. A co z tymi, którym nie po drodze do chłodnego oceanu? – Nie mają łatwo, są pod presją grupy. Są namawiani non stop, aż się złamią, choć niektórzy są naprawdę oporni – śmieje się zawodnik.
Poranna rutyna i solidnie przepracowany obóz mają pomóc w odnoszeniu sukcesów w przyszłym roku, bo cele nasi reprezentanci mają już jasno określone. – Mam w głowie swoje cele. To nie są tylko cele medalowe, ale również wynikowe. Wszystkie zapisałam sobie w Natbooku (tak nazywa swój notes), który ostatnio wypuściłam na rynek. To notes stworzony na moich zasadach i mam nadzieję, że taki będzie też przyszły rok – podsumowuje Natalia Bukowiecka.