- Tomasz Fornal przenosi się do tureckiej ligi, rozpoczynając nowy rozdział w karierze.
- Siatkarz opowiada o swoich wrażeniach jako projektant mody i podsumowuje ostatnie Mistrzostwa Świata.
- Fornal zdradza swoją "misję" związaną ze słynnym tureckim daniem.
- Czy polski siatkarz odnajdzie się w nowej lidze i czy turecki kebab spełni jego oczekiwania?
“Super Express”: - Zostałeś kreatorem mody. Jak się czujesz z tym, że projektowałeś ubrania dla 4F?
Tomasz Fornal: - Bardzo dobrze. To jest dla mnie cały czas trochę abstrakcyjne. Kiedy byłem młodszy, nie wyobrażałem sobie takich rzeczy, a teraz siedzę tu we własnych ciuchach. To naprawdę fajne uczucie.
- Zawsze dbałeś o to, żeby być stylowo ubranym, czy garnitur zakładałeś tylko na specjalne okazje?
- Nie jestem fanem garniturów, bo lubię luźne, wygodne ciuchy, a garnitury czasem gdzieś upijają. Uważam, że można być stylowo ubranym nawet w dresie.
Przeczytaj także: Polacy zdobyli brąz, a zarobili więcej niż za mistrzostwo świata! Gigantyczna podwyżka dla siatkarzy
- Na ostatnich MŚ na Filipinach zdobyliście brązowy medal. W piłce nożnej często widzimy, że drużyny, które przegrywają finał lub mecz o trzecie miejsce, odbierają nagrody ze smutkiem. U was tego nie było, chociaż widać było pewien niedosyt, bo jechaliście po złoto.
- Oczywiście, że tak. Każdy z nas miał ambicje i cele, żeby wygrać złoty medal i na pewno po półfinale byliśmy rozczarowani i smutni. Ale tak jak napisałem na Instagramie – każdy medal trzeba szanować i z każdego trzeba się cieszyć. Mamy wspaniałe czasy polskiej siatkówki i polskiej ligi, która się rozwija. Cieszmy się z tego, w jakich czasach żyjemy i jakie medale zdobywamy. Nasze ambicje są takie, żeby wygrywać wszystko, ale nie ma w historii sportu reprezentacji, która przez lata z każdej imprezy przywoziłaby złote medale. Czasami się wygrywa, czasami się przegrywa, a my konsekwentnie medale przywozimy, więc trzeba je szanować.
- Kibice, którzy oglądali wasz półfinał z Włochami, na pewno długo zastanawiali się, co się stało. Czy twoim zdaniem rywale byli po prostu tak mocni?
- Nie, nie byli nie do pokonania. W historii już kilka razy z nimi wygrywaliśmy, oni z nami też. Czasami decyduje dyspozycja dnia, jakieś mniejsze problemy, to jak się czujesz. Oni po prostu byli w tamtym dniu lepsi. Trzeba im pogratulować, uznać ich wyższość. Zasłużenie wygrali złoty medal, byli lepsi i tyle.
- Podczas mistrzostw wyróżniałeś się nie tylko grą, ale też fryzurą w narodowych barwach. Co się z nią stało?
- Rozmyła się. Czerwona farba ma to do siebie, że szybko robi się różowa, a potem całkiem się wypłukuje. Pomysł mi się podobał, ale z czasem stwierdziłem, że nakładanie farby co trzy-cztery dni jest trochę bez sensu.
- Czyli w Ankarze zobaczymy cię w obecnej fryzurze?
- Pewnie tak, ale coś za chwilę wymyślę i może zmienię kolor na zielony albo jakiś inny (śmiech).
- Przeszedłeś do tureckiego Ziraat Bankası Ankara. Jakie masz w związku z tym odczucia?
- Jestem bardzo podekscytowany i naprawdę nie mogę się doczekać. Zmiana klubu, a dodatkowo wyjazd za granicę, zawsze wiąże się z ekscytacją. Chcę zobaczyć, jak wygląda inna liga, jak żyje się w innym kraju. Będę czerpał z tego jak najwięcej i starał się oddać całego siebie dla nowej drużyny, tak samo jak to robiłem w Jastrzębiu.
Zobacz też: Sebastian Świderski podjął decyzję w sprawie Nikoli Grbicia! Jaśniej się nie dało
- Gdy myślisz Turcja, to pierwsze skojarzenia to wakacje all inclusive i kebaby?
- Kierunek turecki jest bardzo popularny wśród Polaków. Oczywiście stamtąd wywodzi się też jedno z moich ulubionych dań, czyli kebab. Będę eksplorował, czerpał przyjemność z nowego miejsca i starał się grać najlepszą siatkówkę. Jestem bardzo podekscytowany i „zajarany” tym wyjazdem.
- Rozmawiałem kiedyś z Krzysztofem Piątkiem, który gra w Stambule, i mówił, że turecki kebab nie ma nic wspólnego z tym, co znamy w Europie. Podobno nie używają tam sosów.
- Słyszałem o tym. Sam to przetestuję, bo lubię uraczyć się dobrym kebabem. Jak wrócę w maju, zdam relację. Ale wydaje mi się, że to może być kebab tylko z nazwy, zupełnie inne danie niż to, które znamy w Polsce.
- Uczyłeś się już trochę tureckiego?
- Dostałem od Kuby Kochanowskiego, jego żony i znajomych mały słownik tureckiego. Otworzyłem go i stwierdziłem, że to chyba nie będzie język, którego się nauczę. Jest bardzo ciężki i wymagający. Mamy w drużynie trzech obcokrajowców, z jednym już grałem – to Francuz Trevor Clevenot. Jest też Holender Nimir Abdel-Aziz. Myślę, że w całej szatni, również z tureckimi zawodnikami i sztabem, będziemy rozmawiać po angielsku. Podobnie jak w Polsce, kiedy przyjeżdżają obcokrajowcy, językiem wiodącym w szatni jest angielski.
- Z żalem opuszczasz Jastrzębie? Spędziłeś tam kawał życia.
- Na pewno. To mój drugi dom, zawsze będę miał go w sercu. Będę śledził wyniki i mocno kibicował chłopakom w PlusLidze. Mój czas tam dobiegł końca, teraz pora na nowe wyzwania, ale zawsze z miłym uczuciem będę wracał pamięcią do tych sześciu owocnych w sukcesy lat.