- Wojciech Szczęsny wraca do incydentu w Arsenalu, który kosztował go karierę w klubie, ujawniając, jak jeden papieros zaważył na jego przyszłości.
- Bramkarz Barcelony, Hansi Flick, zaskakująco reaguje na nałóg Szczęsnego, pokazując, że liczy się tylko jedno – jego gra na boisku.
- Jak na palenie Szczęsnego reaguje Jan Tomaszewski i czy "Fumador" wciąż pali po meczach?
Palenie papierosów w świecie profesjonalnego sportu budzi niedowierzanie, a w przypadku sportowca tej klasy co Wojciech Szczęsny, stało się wręcz jego znakiem rozpoznawczym. W Hiszpanii przylgnęło do niego nawet przezwisko "Fumador", czyli "Palacz". Bramkarz podchodzi jednak do tego z dystansem, a jego obecny klub nie widzi w tym problemu, o ile nie wpływa to na jego formę.
Przeczytaj także: Robert Lewandowski kapitanem Barcelony! Wielkie wyróżnienie Polaka przed meczem z Athletic Bilbao
"Fumador". Zgoda trenera na palenie
Szczęsny ujawnił, że niedawno poruszył ten temat ze swoim trenerem, pytając, czy jego wizerunek nie stał się obciążeniem dla klubu. Odpowiedź była jednoznaczna i pokazuje, jak wielkim zaufaniem cieszy się Polak u Hansiego Flicka.
- Trener odpowiedział, że liczy się tylko to, co robię na boisku. „Dopóki jesteś tam superprofesjonalny, możesz sobie zapalić nawet podczas parady, kiedy świętujemy zdobycie tytułu” - relacjonuje Szczęsny w wywiadzie dla gq.pl.
Takie podejście to efekt lat doświadczeń i wypracowanej pozycji. Niestety, na początku kariery jeden papieros kosztował go znacznie więcej.
Ten jeden papieros. Incydent, który zakończył erę w Arsenalu
Historia sięga stycznia 2015 roku. Arsenal przegrał ważny mecz z Southampton 0:2, a sfrustrowany Szczęsny po spotkaniu zapalił papierosa pod prysznicem. Został na tym przyłapany przez legendarnego menedżera, Arsène'a Wengera. Konsekwencje były natychmiastowe: wysoka grzywna, usunięcie z pierwszego składu, a wkrótce potem wypożyczenie do AS Roma. To był faktyczny koniec jego przygody z Arsenalem, dla którego rozegrał 181 spotkań i aż 72 razy zachował czyste konto.
- W Arsenalu był zakaz palenia w szatni. Trener Arsène Wenger wiedział, że paliłem. Paliłem po każdym meczu. Dzisiaj on twierdzi, że mi się tylko wydaje, że wiedział, bo on nie miał o tym pojęcia. Ja uważam, że wiedział, ale udawał, że nie wie - wspomina bramkarz.
Jak dodaje, kluczowy był fatalny występ w meczu z Southampton. To właśnie słaba gra sprawiła, że menedżer postanowił zareagować.
Szczęsny: Dziś postąpiłbym inaczej
Po latach Szczęsny przyznaje, że żałuje nie samego palenia, a braku odpowiedniej relacji z trenerem. Uważa, że gdyby wcześniej zbudował z nim bliższą więź, mógłby uniknąć tak drastycznych konsekwencji.
- Dziś by się to nie zdarzyło, bo wcześniej bym sobie zbudował z trenerem taką relację, która pozwoliłaby mi powiedzieć: „Arsène, sorry, ale ja mam potrzebę zapalenia w szatni, przepraszam, wiem, że ci się to nie podoba, rozumiem, będę palił na stronie, żeby nie dawać złego przykładu” - analizuje Szczęsny.
Polak nie ukrywa, że nie chciał opuszczać Londynu, a cena, jaką zapłacił za tamten błąd, była niewspółmiernie wysoka. Ten incydent stał się dla niego bolesną lekcją, która ukształtowała jego dalsze podejście do profesjonalizmu i relacji w świecie futbolu.
Wielkim przeciwnikiem nałogu Szczęsnego jest Jan Tomaszewski, któremu nie podoba się obnoszenie się z nim publicznie. - Trzeba unikać takich sytuacji. Po co dawać komuś okazję, żeby mogli go atakować. Na zdjęciu z papierosem… Mam nadzieję, że to było po raz ostatni – skomentował dla „Super Expressu”.