Kazimierz Rudzki_telewizor Leningrad T-2.

i

Autor: Zygmunt Januszewski/Prasowa Agencja Telewizyjna

Jubileusz

70 lat TVP. Pierwszy powojenny program oglądali nieliczni w... Leningradach

2022-10-25 6:00

Poza studiem półgodzinną sklejkę różnych form artystycznych oglądano w 24 miejscach. Pierwsza powojenna emisja telewizyjna zaczęła się o 19:00, 25 października 1952 r. Program oglądano w radzieckich telewizorach Leningrad z ekranem o wymiarach 13,5 x 18 cm. Stały program TVP uruchomiła 1 maja 1956 r. W następnym roku można było już kupić polskie odbiorniki.

Emisja była oczywiście czarno-biała. Systematycznie można było nadawać, gdy antenę nadawczą umieszczono na Pałacu Kultury i Nauki. Do tego czasu nadajnik umieszczony był na dachu Prudentialu. W tym samym miejscu, w 1938 r., zamontowano nadajnik i 28-metrowy maszt stacji telewizyjnej... Polskiego Radia. 26 sierpnia 1939 r. z okazji otwarcia drugiej Dorocznej Wystawy Radiowej, transmitowano występ aktorki Ireny Zaleskiej. Na stałe telewizja miała ruszyć w 1940 r. Dość powiedzieć, że można byłoby ją oglądać na niemieckich telewizorach Telefunkena, w cenie ok. 5 tys. zł. Czyli tyle, ile kosztował wówczas polski Fiat. Wróćmy jednak do roku 1952.

Zrozumiałe jest, że w stalinowsko-bierutowskiej Polsce nie chciano przypominać, że prekursorem telewizji nad Wisłą była sanacja. W PRL telewizja zadebiutowała w przeddzień posiedzenia Sejmu, co reprezentanci narodu przyjęli z zadowoleniem. Na nic telewizja bez telewizorów. Wówczas. Teraz mogą ją z powodzeniem zastąpić smartfony i okulary VR, Wówczas można było TV oglądać na dwóch typach Leningradów: T-1 oraz T-2. Ten drugi prezentuje aktor Kazimierz Rudzki. Szybko władza ludowa zainwestowała w polskie telewizory i na latach ich głównym producentem stały się Warszawskie Zakłady Telewizyjne (WZT). W 1956 r. w całej PRL było już zarejestrowanych ok. 10 tys. odbiorników. Jeszcze radzieckich i enerdowskich, bo nasze pojawiły się w 1957 r.

WZT w czasie swojego żywota (zlikwidowano je w 2007 r) wyprodukowała 27 modeli telewizorów, w tym kilka do odbioru programów nadawanych w kolorze. Przypomnijmy niektóre modele, dzięki którym telewizja stała się powszechnie dostępna (choć odbiorniki wcale takie tanie nie były). Tym, czym dla rozwoju motoryzacji w PRL był Fiat 126p, tym dla popularyzacji TV były aparaty Wisła i Belweder. Wisła to pierwszy polski telewizor, acz wzorowany na radzieckich rozwiązaniach. Miał 12-calowy ekran i odpalało się go nadal nietuzinkowo – przez podniesienie górnej klapy. To był pierwszy odbiornik, który mógł kupić sobie zwykły obywatel. Wcześniej prawo do tego miały kluby, domy kultury i co zacniejsi w hierarchii partyjnej towarzysze.

W 1957 r. WZT wypuścił drugi polski telewizor, zasadniczo polskiej konstrukcji. Mowa o Belwederze, też z 12-calowym, na rogach mocno zaokrąglanym ekranem. Jako, że kineskop był w nim eksplozyjny, to przed nim zamontowana była pancerna szyba. Mówiono, że jest kuloodporna. Gdzie tam, sprawdzałem. Po punktowym uderzeniem młotkiem rozsypała się. Nowością było w Belwederze… zdalne sterowanie. Na kabelku, jak od żelazka. Można było regulować nim głos i jasność. Nie było potrzeby wichajstra do zmieniania kanałów, bo kanał był jeden. Belwederów wyprodukowano tylko w 1957 r. ok. 60 tys. sztuk (po 7 tys. przy dobrej pensji wynoszącej 2 tys zł.).

Kolor mamy w TVP na stałe od 1971 r. Na stałe, to znaczy, że w programach telewizyjnych jeszcze przez długie lata przy czymś, co było emitowane w kolorze, zaznaczano tak: (kolor). Co majętniejsi obywatele mogli sobie takie programy oglądać na sowieckich Rubinach (pamiętam, że wyceniono je na 24 tys. zł, choć teraz w źródłach podaje się, że ich cena oscylowała między 20 a 22 tys. zł. Dla porównania: pralka automatyczna Polar Bio kosztowała za Gierka 10,5 tys. zł. Od 1972 r. WZT zaczęły produkować polskie Rubiny, typ 707p z 22-calowym ekranem i model 714p z gigantycznym jak na owe czasy, o dwa cele większym, ekranem. Do dziś krążą opowieści o tym, że Rubiny lubiły się same z siebie zapalać. Tak, to prawda. A do samozapłonu dochodziło dlatego, że lampowy odbiornik biorący ponad 250 W mocy, postawiony w meblościance, nagrzewał się. A blaszki transformatorów były przekładane… papierem. No to jak trafo się nadto zagrzało, to się paliło.

Do niepalnych i jeszcze bardziej poszukiwanych (choć dwa razy droższy od Rubinów – 46 tys. gierkowskich złotych) był telewizor Jowisz. Od początku do końca opracowany przez naszych inżynierów. Rubin miał się przy nim jak Syrena do Opla. Co prawda  Jowisz kineskop miał 22-calowy, za to można było zaprogramować 5 kanałów i wybierało się je przyciskami sensorycznymi! A i kolory nie rozjeżdżały się na lewo i prawo, jak na Rubinach.

A wracając do historycznej emisji sprzed 70 lat. Program zapowiadała Maria Rosa-Krzyżanowska. Ona, a nie Edyta Wojtczak, była pierwszą spikerką TVP. Nie dane było jej zrobić kariery w „telewizorni”. Bo raz się przejęzyczyła. Zamiast zapowiedzieć „zakończenia obchodów miesiąca przyjaźni polsko-radzieckiej, poformowała o „zakończeniu przyjaźni polsko-radzieckiej”. Zapomniała o „miesiącu” i tak skończyła, dobrze rokującą, karierę na tzw. srebrnym ekranie.

Sonda
Też uważasz, że Jacek Kurski stworzył wspaniałą telewizję z misją?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki