Prof. Hartman o aferze z tabletkami "dzień po": Niech księża odpieprzą się od zwykłych ludzi!

2015-01-16 15:31

Sprzedaż tabletek "dzień po" bez recepty to tylko kwestia czasu. Zgodnie z unijną dyrektywą, aby kupić środek antykoncepcji awaryjnej o nazwie ellaOne, kobiety nie będą już musiały odwiedzać gabinetów lekarskich.

Komisja Europejska zdecydowała, że pigułki antykoncepcyjne ellaOne mogą być dostępne w krajach Unii Europejskiej bez recepty. Postanowienie UE wzbudziło wiele kontrowersji zarówno w środowisku katolickim, jak i politycznym. Polski rząd przyjął tę dyrektywę niechętnie. - Dziś (tabletka - red.) jest w Polsce dostępna na receptę i nie widzieliśmy powodu, aby zmieniać tę zasadę, ale w tej nowej sytuacji prawnej ten temat przestał istnieć. Ona wchodzi jako leki OTC, czyli leki bez recepty na terenie całej Unii - powiedział na antenie TVN wiceminister zdrowia Sławomir Neumann.

Sprawa odbiła się szerokim echem wśród duchownych. - To nie przypadek, że państwo domaga się kontroli nad dostępem do broni czy innych niebezpiecznych środków. Jeśli mamy zgłoszenie, że ktoś chce zrobić sobie krzywdę (nikomu innemu!), na baczność stawiane są służby: policja i pogotowie, aby znaleźć takiego człowieka i poddać go leczeniu. Pojawia się więc pytanie, dlaczego w odniesieniu do nienarodzonego dziecka te wszystkie zabezpieczenia społeczne, powszechnie stosowane we wszystkich innych obszarach, przestają obowiązywać, a takie pigułki stają się coraz łatwiej dostępne - brzmi wypowiedź ks. dr hab. Piotr Kieniewicz MIC dla fronda.pl

Zobacz: SKANDAL na pogrzebie Oleksego! Nie chciał, żeby ktoś "wyszedł i pie***** nieszczerze" WIDEO

Czy jest o co robić awanturę? Tzw. tabletka "dzień po" jest często nazywana tabletką wczesnoporonną. Tymczasem pigułka antykoncepcji awaryjnej działa opóźniająco na owulację. Jajeczko nie zdąży wydostać się z pęcherzyka Graafa i połączyć z plemnikiem. - Nie ma żadnych powodów, dla których miałaby być ograniczana sprzedaż tego rodzaju specyfików. Są osoby, które z powodów przekonań metafizyczno-religijnych uważają zażywanie tego typu środków za nieetyczne. Ale czymś nieetycznym jest oczekiwanie przez tych ludzi od innych, że będą powstrzymywać się od ich zażywania. Obowiązkiem człowieka religijnego jest rozumieć, że jego przekonania są czymś partykularnym i nie mogą być narzucane innym ludziom - powiedział nam prof. Jan Hartman, filozof i bioetyk.

Hartman nie szczędzi gorzkich słów pod adresem duchownych. - Niech się księża zajmują swoim biznesem, niech się odpieprzą od normalnych ludzi i dadzą spokój Polakom - kwituje.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki