Arcybiskup Józef Życiński umarł w hotelowym łóżku. Nie miał kto udzielić mu pomocy

2011-02-12 20:03

Nie wiadomo czy nie przeżyłby, gdyby pomoc nadeszła w porę. Wylew krwi bądź według innej wersji zawał serca dopadł bowiem arcybiskupa Józefa Życińskiego (†63 l.), kiedy nikogo przy nim nie było. Zmarł najprawdopodobniej ok. godz. 16. Odnaleziono go martwego wczesnym wieczorem.

To była nagła śmierć. Ani arcybiskup, ani nikt z jego otoczenia nie pomyślał, że ten moment może nadejść właśnie teraz. W czwartkowy wieczór abp Życiński był umówiony na spotkanie w pokoju, który zajmował w hotelu Domus Romana Sacerdotalis przy via Traspontina nieopodal Watykanu.

Miał się zobaczyć ze znajomymi klerykami pracującymi w Rzymie. Kiedy ci pojawili się w hotelu i bezskutecznie pukali do drzwi, postanowili zaalarmować obsługę. Gdy w końcu udało im się wejść do pokoju, zobaczyli nieżyjącego już abp. Życińskiego - relacjonował w Radiu Maryja roztrzęsiony bp Ryszard Karpiński (75 l.), jeden z najbliższych współpracowników duchownego.

Jego jako pierwszego w Polsce poinformowano o śmierci hierarchy. Wezwane na miejsce pogotowie podjęło próbę reanimacji, jednak bezskutecznie. Z ustaleń lekarzy wynika, że śmierć nastąpiła ok. godz. 16.

Przeczytaj koniecznie: Abp Życiński NIE ŻYJE. Metropolita lubelski zmarł prawdopodobnie z powodu wylewu krwi do mózgu

Pogrzeb metropolity lubelskiego odbędzie się najprawdopodobniej w przyszłą sobotę w Lublinie, w krypcie Archikatedry Lubelskiej o godz. 11. Jednak, jak poinformował lubelski bp pomocniczy Mieczysław Cisło, data ta może ulec zmianie ze względu na konieczność przewiezienia zwłok z Rzymu i dopełnienia wszelkich tamtejszych formalności. Wiadomo też, że w trakcie pogrzebu odczytany zostanie testament zmarłego.

- W testamencie jest podziękowanie Panu Bogu za dar życia, za powołanie, podziękowanie niektórym osobom za współpracę - ujawnił duchowny.

Ksiądz zmarł prawdopodobnie na zawał serca. Wcześniej mówiono o wylewie krwi do mózgu. - Sekcji zwłok nie będzie, nie ma takiej potrzeby - twierdzi biskup Cisło. Trumna z ciałem duchownego nie będzie otwierana po przywiezieniu jej do Polski.

Ojciec Maciej Zięba: Chorował i cierpiał długo

Poznaliśmy się jakieś trzydzieści lat temu. Zwrócił na mnie uwagę, bo ...

Czytaj dalej >>>


Ojciec Maciej Zięba: Chorował i cierpiał długo

Poznaliśmy się jakieś trzydzieści lat temu. Zwrócił na mnie uwagę, bo studiowałem fizykę, a sam żywo interesował się naukami ścisłymi. Od razu się zaprzyjaźniliśmy. Był człowiekiem ogromnej wiedzy i erudycji, a zarazem nieustającej aktywności. Jego życie i twórczość to owocne spotkanie dwóch światów - wiary i nauki. Był twarzą Kościoła dynamicznego i otwartego - na dialog z niewierzącymi i przedstawicielami innych religii. Kościół stracił osobę bardzo wyrazistą, barwną, ważną i mądrą.

Tydzień temu zadzwonił do mnie. Rozmawialiśmy o książce, którą obecnie piszę. Chciałem z nim skonsultować kilka fragmentów, więc zaprosił mnie do Lublina na koniec marca. Chorował i cierpiał bardzo długo. Ale to nie była choroba, która mogłaby skutkować wylewem krwi do mózgu. Nie tracił pogody ducha i nie obnosił się z chorobą. Uważał, że w życiu ludzkim jest moment krzyża i nie należy o tym mówić.

Patrz też: Abp Józef Życiński nie żyje. Gdzie i kiedy zostanie pochowany

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Abp Życiński opowiadał się po stronie demokracji

Był to człowiek wybitny, który nie mieścił się w ramach wyobrażenia, jakie mamy zwykle o biskupach. W okresie PRL wielokrotnie się spotykaliśmy. Opowiadał się jednoznacznie po stronie demokracji i był zaangażowany w działalność opozycyjną. Zawsze utrzymywaliśmy poprawne kontakty. Nasze drogi rozeszły się w 2006 roku, gdy wydałem książkę "Księża wobec bezpieki". Józef Życiński wypowiedział się zdecydowanie przeciwko lustracji.

Ale podzieliła nas też polityka. Uważam, że księża powinni wypowiadać się na tematy społeczne i polityczne. Ale on był o jeden most za daleko. Mocno związał się z konkretną opcją polityczną - z Unią Wolności i środowiskiem "Gazety Wyborczej". Nawet osoby mu bliskie miały do niego pretensje o to, że w 2007 roku przyjął od tej gazety tytuł "Człowieka Roku".

Józef Życiński nie cieszył się wsparciem ze strony innych biskupów. Wśród księży często mówiło się o tym, że nie kandydował na przewodniczącego Episkopatu ani na inne stanowiska, bo wiedział z góry, że nie dostanie poparcia. Dlatego mało prawdopodobne jest, by następcą Józefa Życińskiego była osoba reprezentująca ten sam co on nurt postępowy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki