Super Historia 11.02.2019

i

Autor: East News

SUPER HISTORIA: Awantury w Sejmie II RP, czyli obrady nieparlamentarne

2019-02-11 11:43

Posiedzenia sejmowe w II Rzeczypospolitej bywały bardzo burzliwe. Awantury, kłótnie, a nawet bijatyki były na porządku dziennym. Mimo gwałtownych posiedzeń, osiągnięcia Sejmu Ustawodawczego (1919-1922) były ogromne. Udało się połączyć administracyjnie i gospodarczo społeczeństwo z trzech zaborów i uchwalić konstytucję, która stworzyła fundament porządku prawnego w nowej niepodległej Polsce.

Sejm Ustawodawczy – pierwszy po latach rozbiorów parlament – był niezwykle barwny. Wśród przedstawicieli narodu, którzy zasiadali w ławach zarówno po prawej jak i lewej stronie, znaleźli się posłowie wywodzący się z trzech państw zaborczych, a więc trzech porządków i kultur prawnych. Inteligenci, wykładowcy akademiccy, ziemianie, duchowni, przemysłowcy oraz chłopi. Ludzie wykształceni i z klasą, jak i ludzie prości, półanalfabeci, często z nizin społecznych. W takim gronie trudno było o porozumienie, zwłaszcza że każda opcja miała własną wizję organizacji państwa.

W doniosłej atmosferze

Pierwsze posiedzenie Sejmu, które odbyło się 10 lutego 1919 r., rozpoczęło się od małego skandalu. Na salę obrad oprócz oficjeli wpuszczono publiczność, która zajęła nie tylko przejścia na sali, ale i ławy poselskie. Dla części parlamentarzystów zabrakło miejsc, więc stali wciśnięci w tłumie. Mimo zamieszania inauguracja odbyła się w doniosłej atmosferze. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wygłosił piękne przemówienie: „Panowie posłowie! Półtora wieku walk, krwawych nieraz i ofiarnych, znalazło swój tryumf w dniu dzisiejszym (…). W tej godzinie wielkiego serc polskich bicia czuję się szczęśliwym, że przypadł mi zaszczyt otwierać Sejm polski, który znowu będzie domu swego ojczystego jedynym panem i gospodarzem”.

Spory nieparlamentarne

Posłowie pokazali, co potrafią, już na drugim posiedzeniu. Cztery dni po inauguracji Sejmu odrodzonej RP, kiedy prawica doprowadziła do wyboru na marszałka Wojciecha Trąmpczyńskiego (według historyków niezwykle kompetentnego w organizacji obrad), lewa strona sali urządziła prawdziwe piekło. Poseł PSL „Lewica” ks. Eugeniusz Okoń, który krzyczał: „Będziemy wodzeni za nos przez szlachtę! Precz z takim marszałkiem!”, był jednym z bardziej umiarkowanych. Połajanki i kłótnie w ławach sejmowych oraz między posłami, a prowadzącym obrady marszałkiem, bywały mocne i stały się normą. W „dyskusjach” obrzucano się obelgami i mało wybrednymi epitetami w rodzaju: szuje, chuligani, tchórze, komedianci, wywrotowcy czy sprzedawczyki. Na ludowców krzyczano niekiedy: „Do gnoju!”. Pojawiały się też odnośniki do zaborowych jeszcze podziałów, np. „galicyjskie...” i padało niecenzuralne słowo. 

Super Historia 11.02.2019

i

Autor: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Koncert na gwizdki i piszczałki

Największe zadymy towarzyszyły uchwalaniu konstytucji marcowej. Skandalicznie zachowywała się zarówno lewica, jak i prawica. W listopadzie 1920 r. parlamentarne awanturnictwo osiągnęło szczyt w związku ze sporem wokół powołania Senatu. Prawica była „za”, a lewica opowiadała się za parlamentem jednoizbowym. Przegrywając kolejne głosowania, socjaliści awanturowali się karczemnie. Byli wśród nich posłowie, którzy mieli doświadczenie w tak zwanej obstrukcji technicznej, stosowanej przez nich w parlamencie austriackim. Polegała ona na wzniecaniu takiego tumultu, który uniemożliwiał obrady. Używano do tego nie tylko gardeł, pulpitów w które walono rękami, w ruch szły także gwizdki, trąbki samochodowe i piszczałki. Tych najbardziej niesfornych marszałek Trąmpczyński musiał wykluczyć z posiedzenia. Na niewiele się to zdało, posłowie lewicy nie odpuszczali. Finał był taki, że marszałek zamykał posiedzenie i opuszczał salę.

Od słów do (ręko)czynów

Następnym debatom nad konstytucją towarzyszyły również rękoczyny. W styczniu 1921 r., gdy doszło do ostatniego głosowania nad artykułami dotyczącymi Senatu, marszałek Trąmpczyński sprowadził do Sejmu pluton policji, bo nie dało się prowadzić obrad przy akompaniamencie gwizdów, wrzasków, wyzwisk i bicia w pulpity. Posłom lewicy nie udało się zapobiec utworzeniu drugiej izby parlamentu. Do podobnych ekscesów doszło w dniu uchwalenia konstytucji 17 marca 1921 r. Przez trzynaście godzin posłowie lewicy blokowali głosowanie, m.in. używając trąbek i gwizdków. Doszło nawet do bójki między dwoma posłami – chadekiem i ludowcem.

Na straży porządku

Rezultatem awantur i przepychanek towarzyszącym pracom nad nową konstytucją (tzw. marcową, z 17 marca 1921 r.) było zorganizowanie straży marszałkowskiej w Sejmie. Powołano ją na wniosek ówczesnego marszałka Wojciecha Trąmpczyńskiego. Wcześniej straż istniała tylko na papierze, a porządku pilnowała, z marnym skutkiem, „milicja ludowa”. Straż składała się z komendanta i dwunastu strażników, którzy mieli czuwać i nad porządkiem podczas obrad i porządkiem w gmachu Sejmu. Funkcjonariusze mieli pełne ręce roboty, w sali obradowało ponad 400 posłów. Zdarzało się, że strażnicy byli zmuszeni do wyprowadzenia z obrad tych najbardziej niesfornych, których zachowanie odbiegało od powszechnie przyjętego kanonu. Robili to w sposób kulturalny i z szacunkiem, bo posłowie reprezentowali przecież majestat państwa.

W domu dla dobrze urodzonych Rosjanek

A wszystko to się działo w dawnym Instytucie Aleksandryjsko-Maryjskiego Wychowania Panien, czyli żeńskiej szkole średniej przy ul. Wiejskiej. To tu początkowo obradowali posłowie. Siedzieli w długiej, wąskiej sali, za stołami przypominającymi ławy szkolne. „Pulpity prosiły się wprost, żeby w nie bić. Marszałek Sejmu słyszał dobrze hałas, ale widział wyłącznie obstrukcjonistów z pierwszych ław. Siedzi sobie taki poseł w ostatnich rzędach, rzekomo spokojnie, ręce na pulpicie, a wali nogami w fotel swego towarzysza” – relacjonował Bernard Singer, sprawozdawca „Naszego Przeglądu”.

Dopiero w 1928 r. oddano do użytku nowy kompleks budynków, z charakterystyczną, amfiteatralną Salą Posiedzeń. Od tego czasu, po stosownej przebudowie, budynek żeńskiej szkoły stał się siedzibą Senatu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki