Bartłomiej Waśniewski, OJCIEC MADZI z Sosnowca: Odwiedziłem Kasię w więzieniu

2012-02-11 6:30

W piątek tuż po godz. 13 Bartłomiej Waśniewski (23 l.) wszedł do budynku Aresztu Śledczego w Katowicach. Dostał zgodę na widzenie z Katarzyną W. (22 l.). Na ten dzień czekał tydzień. Od chwili, gdy jego żona wyznała wreszcie, że Madzia umarła, uderzając główką w próg mieszkania. Usłyszała wtedy zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i została tymczasowo zatrzymana. – Nasz dalszy los zależy od dzisiejszej rozmowy – zapowiadał Bartek przed spotkaniem z żoną.

Mieli rozmawiać o sobie, o tym, co mają zrobić po tej tragedii, czy mają jeszcze szansę na spędzenie razem reszty życia. Wcześniej Bartłomiej zapewniał, że będzie chciał wybaczyć Katarzynie. Powtarzał też, że nie ma do niej żalu za tragiczny wypadek, wskutek którego Madzia poniosła śmierć. Wybaczenie to jednak nie wszystko. Dla Bartka to nawet chrześcijański obowiązek. – Chcę wiedzieć, czy będę mógł jej znowu zaufać, czy powinienem na nią czekać, czy mam na kogo czekać. A to odrębna sprawa – zastanawiał się mąż Katarzyny.

Ich rozmowa trwała godzinę. Cały czas był przy nich policjant. – Nie mogłem spytać Kasi, dlaczego zataiła wypadek, o Madzię. Zaraz przerywał nam policjant – żali się Bartek. Rozmawiali więc głównie o tym, co robią teraz, jak dają sobie radę. – Kasia skarżyła sie, że jest jej bardzo ciężko w areszcie. Inne osadzone patrzą na nią wilkiem. Podnosiłem ją na duchu – zdradza. Po spotkaniu Bartek jest pewien, że będzie czekał na Kasię, chce z nią dalej być. – Nie opuszczę jej – zapewnia. Po rozmowie Bartek kupił jeszcze żonie trochę żywności w kantynie i tuż przed godz. 15 opuścił katowicki areszt.

Wcześniej obrońca Katarzyny W., Marcin Szymonek (35 l.), złożył do sądu zażalenie na decyzję o tymczasowym aresztowaniu. Tłumaczył, że nowe dowody, w tym szczegółowe wyniki sekcji zwłok dziecka, nie wskazują, by stosowanie aresztu było zasadne.

Jak się dowiedzieliśmy, pogrzeb Madzi odbędzie się prawdopodobnie w środę. Msza święta zostanie odprawiona w kościele pw. św. Józefa Rzemieślnika w Sosnowcu, a dziewczynka spocznie na pobliskim cmentarzu. Uroczystości pogrzebowe ma zabezpieczać policja. Nie wiadomo bowiem, jak zachowałby się tłum żałobników, gdyby na cmentarzu pojawiła się matka dziewczynki.

Detektyw Rutkowski przekazał prokuraturze ważny dowód

Wczoraj wieczorem Krzysztof Rutkowski (52 l.) dostarczył prokuraturze rękawiczki, które Katarzyna W. miała na rękach podczas ukrywania ciała swojej półrocznej córki Magdy w ruinach budynku kolejowego na terenie Sosnowca. Na fragmentach gruzu, którym przysypane były zwłoki dziecka, znaleziono włókna pochodzące z rękawiczek, dlatego ich znalezieniem była zainteresowana policja prowadząca śledztwo. Jeśli okaże się, że włókna z gruzu pochodzą z dostarczonych rękawiczek Katarzyny W., będzie to ważny dowód świadczący o tym, że samodzielnie ukryła ona ciało dziecka. Rękawiczki dostarczone przez Krzysztofa Rutkowskiego nie były ukrywane, po prostu leżały w domu rodziców oskarżonej, podczas gdy policja szukała ich w hotelu, w którym opowiedziała ona o śmierci swojej córki.

Matka Madzi na razie zostaje za kratkami

Prokuratura Okręgowa w Katowicach poinformowała, że podjęła decyzję dotyczącą złożonego przez Marcina Szymonka (35 l.), adwokata Katarzyny W., wniosku o uchylenie jej tymczasowego aresztu. Chce jednak, by najpierw pismo z decyzją, wysłane tradycyjną pocztą, trafiło do rąk podejrzanej oraz jej obrońcy. Do tego czasu nie będzie jej upubliczniać. Jednakże nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Katarzyna musi zostać w areszcie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki