CIAŁO Ryszarda Kaczorowskiego CHCIELI OWINĄĆ w szpitalną POSZWĘ i złożyć do grobu

2012-11-15 9:18

Wychodzą na jaw kulisy ekshumacji zwłok Ryszarda Kaczorowskiego. W procedurze brał udział bliski współpracownik zmarłego prezydenta Gniewomir Rokosz-Kuczyński. W rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" wyznaje szokujące szczegóły. - Nie spodziewałem się, że polscy patolodzy we Wrocławiu będą chcieli do trumny włożyć szczątki prezydenta Kaczorowskiego w plastikowych workach, owinięte w poszwę szpitalną w kwiatki – mówi.

Pod koniec października w prokuraturze badającej sprawę katastrofy pojawiły się wątpliwości, czy ciało Ryszarda Kaczorowskiego i innej ofiary katastrofy smoleńskiej nie zostały pomylone. Konieczna była ekshumacja. 
– Nie zapomnę tego do końca życia. Widoku rozbijanej krypty, wyjmowanej trumny, potem wyjmowania z niej metalowej kapsuły ze szczątkami, jak wtedy mieliśmy nadzieję, świętej pamięci prezydenta Kaczorowskiego – relacjonuje Rokosz-Kuczyński. Taka sama procedura w tym samym czasie odbywała się na Starych Powązkach, gdzie pochowana była druga ofiara.

Potem zabezpieczone trumny przetransportowano najpierw do Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Tam zwłoki obu ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu przebadano za pomocą tomografu komputerowego. Stamtąd ciała przewieziono na szczegółowe oględziny do Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Tak to, co działo się juz po badaniu wspomina Gniewomir Rokosz-Kuczyński: – Miałem ze sobą przywieziony do Wrocławia garnitur prezydenta, nienoszony, bo kupił go tuż przed katastrofą. Na prośbę jego żony i rodziny chciałem ubrać ciało. Kiedy wszedłem do sali sekcyjnej, zobaczyłem zwłoki prezydenta Kaczorowskiego zapakowane w cztery czarne worki, które w tej postaci planowano chyba włożyć do trumny. Tłumaczono to… przepisami sanitarnymi – relacjonuje.
Wtedy zareagował przedstawiciel sanepidu, zaprzeczając, że istnieją takie przepisy. Ostatecznie ciało prezydenta ubrano w garnitur i złożono do trumny. – Dopilnowałem, aby w butonierce prezydent miał chustkę, bo tak zwykle się nosił. Prokuratorzy patrzyli na to, co się dzieje po sekcji, beznamiętnie – dodaje Rokosz-Kuczyński.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ekshumacja ciał ofiar KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ może potrwać jeszcze LATA

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki