Cudem ocalałem z piekła - dramatyczne wyznania ofiar pożaru w Jankowie Przygodzkim [Wideo]

2013-11-16 5:50

Janków Przygodzki, godzina 13.20. Potężny huk zrywa mieszkańców wsi na równe nogi, sekundę potem spada na nich kula ognia. Płoną sad, okoliczne domy. Auta stojące przed domami topią się jak świece. Ognisty podmuch zabił na miejscu dwie osoby, 13 zostało poparzonych. Ci, co przeżyli, mówią o piekle. - Widzieliśmy, jak ci ludzie płoną - opowiada Józef Szmidt (66 l.). - Przeżyłem tylko dlatego, bo w chwili wybuchu byłem w piwnicy - dodaje Edward Marciniak (73 l.) drugi z ocalałych.

Jeszcze do nich nie dotarło, że stracili dorobek całego życia. Dziękują Bogu, że nie zginęli w płomieniach. W głowach wciąż mają krzyki płonących żywcem ludzi i ten przeraźliwy syk. Syk zabójczego gazu...

ZOBACZ: Wybuch gazu w Jankowie Przygodzkim. To operator koparki uszkodził gazociąg?

Edward Marciniak w chwili katastrofy był w piwnicy. Zszedł tam z małżonką, by sprawdzić, jak działa piec centralnego ogrzewania. To ich ocaliło.

- Nagle huknęło, a ściany zadrżały. To było tak przerażające, że choć nie wiedzieliśmy, co się stało, czuliśmy, że jest to coś strasznego - opowiada ocalały. Chwycił żonę za rękę i wyszli z piwnicy.

- Tam już był dym. Wiedziałem, że mamy mało czasu i że za chwilę może być za późno na ucieczkę - opowiada pan Edward.

- Na zewnątrz zrozumieliśmy, że jesteśmy w piekle. Wszystko wokół zaczęło się topić - dodaje Kazimiera Marciniak (71 l.).

Dom Józefa Schmidta (66 l.) dzieli zaledwie jedna ulica od miejsca, gdzie doszło do eksplozji. Wybiegł z domu i myślał, że śni. Że to koszmar, z którego nie może się obudzić.

- Widziałem płonących ludzi. To byli ci nieszczęśni robotnicy, którzy remontowali gazociąg - mówi. Choć żar lał się z płonącego krateru, pan Józef usiłował pomóc pracownikom gazociągu.

- Jednego wepchnąłem do rowu z wodą. Inni sami tarzali się w ziemi, żeby ugasić płonące ubrania - mówi pan Józef.

Monika Sikora (31 l.) była w domu sama z dzieckiem, gdy silny wstrząs omal nie rzucił jej na podłogę. Za oknem widziała łunę.

- Chwyciłam dziecko i wybiegłam z domu. Całe szczęście akurat przyjechał mąż Artur (33 l.) i uciekliśmy - dodaje.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: WIELKI POŻAR po wybuchu gazu w Przygodzicach! 2 OSOBY NIE ŻYJĄ wiele budynków spłonęło

Na miejscu katastrofy są śledczy, którzy badają okoliczności wybuchu. Jest niemal pewne, że spowodował ją pracownik firmy działającej na zlecenie Gaz-Systemu, właściciela gazociągu. Prawdopodobnie uszkodził rurę ramieniem koparki. Dwie osoby, które poniosły śmierć na miejscu, to właśnie pracownicy tej firmy. Trzeci pracownik w stanie ciężkim został przetransportowany śmigłowcem do specjalistycznego szpitala w Siemianowicach Śląskich.

Pozostali ranni - 13 osób, to mieszkańcy wsi. Wśród nich jest trójka dzieci.

Na miejsce katastrofy przyjechał premier Donald Tusk (56 l.).

- Samorządowcy i wojewoda zapewniają mnie, że nie pozostawią poszkodowanych samych - podkreślił premier. Wojewoda wielkopolski mówił o wypłacie 6 tysięcy dla każdej rodziny. Operator gazociągu firma Gaz-System poinformowała z kolei, że przekaże dla ofiar pożaru 240 mln złotych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki