Choć zarabiają ponad 10 tys. zł na rękę - ciągle im mało! Niedawno zwiększyli sobie wydatki na biura poselskie o tysiąc zł miesięcznie. Przekonywali, że ta kasa jest im niezbędna, by lepiej mogli zorganizować sobie kontakt z wyborcami. Okazuje się jednak, że posłowie wyborców mają gdzieś - ich biura stale świecą przecież pustkami! Sprawdziliśmy to.
W Sejmie potrafią kłócić się niemal o każdą bzdurę. Tylko w jednej sprawie posłowie wszystkich opcji są wyjątkowo zgodni. Kiedy głosują nad podwyżkami swoich uposażeń... Ale także lenistwo nie ma koloru partyjnych barw.
Oto dowód. Katowice. Godzina 11.30. Zaglądamy do katowickiego biura poselskiego Andrzeja Sośnierza (57 l.) z PiS. Mimo że na drzwiach widnieje tabliczka, iż biuro pracuje od 8 do 16 przez pięć dni w tygodniu, całujemy klamkę. Pół godziny później jesteśmy już przed kamienicą, w której mieści sie biuro Andrzeja Celińskiego (58 l.) z SdPl. Po wciśnięciu domofonu prosimy o kontakt z posłem w ważnej sprawie. Niestety - miła pani informuje nas, że poseł będzie w Katowicach dopiero po 18 października. Kiedy dokładnie? Tego nie wiadomo. Na szczęcie honor śląskich posłów uratował Kazimierz Kutz (79 l.). - Po to jest biuro, żeby w nim być. To moja praca. Ludzie przychodzą z najróżniejszymi problemami więc trzeba ich wysłuchać - podkreśla.
Ale inni parlamentarzyści mają wyborców gdzieś. Sprawdzamy w Warszawie. Mimo że to dzień dyżurów w biurach, poseł Jan Szyszko (64 l.) z PiS prowadził bliżej nieokreślone zajęcia terenowe. Nie zastaliśmy też Ludwika Dorna (54 l.). Były wicepremier cierpiał bowiem na drobne dolegliwości zdrowotne. Lekko zniechęceni próbowaliśmy jednak dalej. Niestety, bezskutecznie. W biurach posłów SdPl Marka Balickiego (55 l.) i Marka Borowskiego (62 l.) zastaliśmy sekretarki. Posłów nie było. Co w tym czasie robili?