DRAMAT! Ma pięcioro dzieci, żona umarła mu przy porodzie, a teraz zabrali mi tacierzyński

2014-05-13 4:00

Państwo odwróciło się plecami do pogrążonego w żałobie Daniela Andrzejaka (34 l.) ze Strzelec Krajeńskich (woj. lubuskie). Jego żona Barbara (†31 l.) zmarła po tym, jak wydała na świat małą Roksankę, ich piąte dziecko. Zrozpaczony ojciec liczył na pomoc w zajmowaniu się dziećmi, okazało się jednak, że na wsparcie nie ma co liczyć, bo jego żona nie była ubezpieczona. Został teraz sam i bez środków na życie, bo żeby zajmować się dziećmi, musiał zrezygnować z pracy.

Jeszcze kilka tygodni temu Andrzejakowie byli wzorową rodziną. On pracował jako brygadzista, żeby utrzymać niepracującą żonę. Choć "niepracująca" to złe słowo dla określenia pani Barbary. Kobieta ciężko pracowała w domu, zajmując się czwórką dzieci. Wiodło im się dobrze, byli szczęśliwi. Kiedy okazało się, że pani Barbara jest w kolejnej ciąży, byli zachwyceni. I wtedy ta piękna historia zamieniła się w horror.

Okazało się, że mała Roksanka nie będzie w stanie sama przyjść na świat, że potrzebne jest cesarskie cięcie. Niestety, pojawiły się komplikacje i pani Barbara zmarła zaledwie kilka godzin po porodzie. Życie pana Daniela legło w gruzach. Jak miał pogodzić ciężką pracę z zajmowaniem się dziećmi? Liczył, że z pomocą przyjdzie mu państwo.

Przeczytaj: Zasiłek chorobowy - JAK GO ZDOBYĆ?

- Los tak chciał, że zostałem bez ukochanej żony, ale za to z piątką ukochanych dzieci. Czy pomoże mi państwo, bo w końcu jakaś sprawiedliwość być musi, taka dla prostych ludzi? - pyta.

Odpowiedź niestety brzmi: nie! Jak wytłumaczyła nam Katarzyna Wojsznis, naczelniczka wydziału organizacji i analiz ZUS w Gorzowie Wlkp., pomoc przysługuje tylko matkom, które były ubezpieczone. A pani Barbara nie opłacała żadnych składek, bo nigdzie oficjalnie nie pracowała. Dlatego ani jej, ani jej mężowi nie przysługuje z ZUS żadna pomoc.

- Dzieci, te mniejsze, nie bardzo rozumieją, co się stało, takie są zachwiane, budzą się po nocach i krzyczą, gdzie jest mamusia, dlaczego zostałyśmy same - opowiada pan Daniel.

Wiadomości Se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki