Byli spokojnym małżeństwem z czworgiem dzieci. Córka założyła rodzinę i wyprowadziła się z domu. Trzech chłopców mieszkało razem z mamą i tatą. 26–letni Wojtek pracował, podobnie jak młodszy syn 19–letni Antek. Najmłodszy, 14–letni Jacek chodził do gimnazjum.
Rodzina mieszkała w pięknie położonej okolicy, w sercu Gorców. Jak twierdzi policja, w domu nie było bijatyk ani przemocy. Rodziny nie odwiedzała także policja...
Zobacz też: Małopolska. Chcieli porzucić ciało zmarłego kolegi
Do tragedii doszło w środę. Rankiem rodziców odwiedziła córka. Gdy weszła do domu zastała makabryczny widok. W domu było pełno krwi. Jacek był martwy, a Wojtek dogorywał z rozrąbaną głową. Ktoś porąbał chłopców siekierą. Siostra zadzwoniła natychmiast po policję.
Okazało się, że starszy z chłopców jakimś cudem przeżył, co więcej był przytomny. To był jednak dopiero początek dramatu.
Funkcjonariusze odkryli w stodole zakrwawione zwłoki Marii Sz. († 46 l.) i ciało jej męża Jana (†52) - wisiał na sznurze - powiesił się.
Wszystko wskazuje na to, że to ojciec zamordował najmłodszego syna siekierą, a starszego próbował zabić. Potem zaciągnął żonę do szopy i zrobił z nią to samo co z chłopcami. Na koniec sam się powiesił. Nieoficjalnie wiadomo, że mężczyzna leczył się psychiatrycznie.
Czytaj: MORDERSTWO w Zabrzeży w Małopolsce. Nie żyją matka, ojciec i syn
SAMOBSTWO ROZSZERZONE
Nieoficjalnie wiemy, że mężczyzna leczył się psychiatrycznie. Prawdopodobnie zdecydował się popełnić samobóstwo rozszerzone. Chciał skończyć ze sobą, a resztę członków rodziny zamordował w obawie, że nie poradzą sobie bez niego!
WYNIKI SEKCJI ZWŁOK
Wyniki sekcji zwłok potwierdzają teorie, że to ojciec postanowił zamordować całą rodzinę. Patolodzy stwierdzili u niego urazy typowe dla powieszenia. Natomiast jego żona oraz 14-letni syn mieli wiele ran zadanych ostrym narzędziem. Zmarli z wykrwawienia.