Dramatyczne wyznania rodziny chłopców z Mokobodód. Trudno w to uwierzyć, pochowam własne wnuki

2015-01-05 14:32

Kiedy kilka dni temu Paweł i Marcin Mendzowie wyszli na dwór, nikt się nie spodziewał, że zabawa zakończy się tragedią. Marcin został znaleziony trzy dni temu na dnie rzeki Liwiec. Poszukiwania jego młodszego brata wciąż trwają, choć szanse na odnalezienie go żywego są nikłe.

- Przyjdzie mi pochować własnego wnuka. Trudno w to uwierzyć, że ten chłopak zmarł wcześniej niż ja - wyznaje zrozpaczony Tadeusz Gołoś, dziadek zaginionych chłopców. - Nie wiem jak my to przeżyjemy! Co za tragedia! To byli tacy młodzi chłopcy. Moje wnuki...Kochane - dodaje drżącym głosem w rozmowie z Faktem.

Trzy dni temu niedaleko miejscowości Kapuściaki, z dna rzeki Liwiec wyłowiono ciało 15-letniego Marcina. Ani Barbara, ani Leszek Mendzowie nie byli w stanie brać udziału w rozpoznaniu ciała. Na swoje barki wziął to dziadek. Serce pękło mu  z żalu. Rzeka zabrała mu ukochanego wnuczka - czytamy w Fakcie.

Rzekę przeszukiwało kilkudziesięciu funkcjonariuszy, a mimo to, do tej pory nie znaleziono młodszego z braci - Pawła. Do akcji przyłączyli się również strażacy z Warszawy i Legionowa. Dołączył również pies tropiący, który potrafi wyczuć zapach zwłok. Niestety może okazać się on bardzo pomocny.

Zobacz: NA ŻYWO - RELACJA Se.pl, Mokobody: Jasnowidz MIAŁ WIZJĘ i wskazał miejsce, w którym odnaleziono ciało chłopaka z Mokobód

Marcin i Paweł zaginęli 29 grudnia. Według jednej wersji wydarzeń, poszli się poślizgać. Kiedy nie wracali po kilku godzinach, rodzice zawiadomili policję. Po tygodniu poszukiwań, na dnie rzeki Liwy odnaleziono ciało 15-letniego Marcina. Przyczyny jego śmierci nie są jeszcze znane. Ma je wyjaśnić sekcja zwłok. To co działo się nad rzeką, pozostaje wielką niewiadomą.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki