Dwaj czescy tetrycy

2013-07-16 23:47

Z gigantycznym opóźnieniem docierają do Polski książki Petra Sabacha. Wiem, że słowo "kultowy" jest już obrzydliwie wyświechtane, ale jeżeli znacie jakiegoś Czecha to powie wam, że do tekstów Sabacha pasuje jak nic innego. Na kolejne historie tego pisarza czeka się u Czechów jak na szpilkach, a filmy realizowane na ich podstawie potrafią pobić największe kinowe hity.

Jeżeli ktoś z czytelników oglądał czeski film w reżyserii Jana Hrebejka "Pelisky" (1999), znany u nas pod tytułem "Pod jednym dachem", to jego scenariusz wziął się właśnie z książki Petra Sabacha "Gówno się pali".

"Pelisky" prezentujące dzieje rodzin z jednej kamienicy przed wkroczeniem wojsk Układu Warszawskiego to pełna humoru opowieść, która w czeskich kinach miała więcej widzów, niż rekordowy "Titanic" z Leonardo Di Caprio. I słusznie.

Najnowsza książka Sabacha, "Masłem do dołu", opowiada historię dwóch 60-latków Arnosta i Evzena, z których jeden postanawia opatentować talerzyk, na którym posmarowany masłem rogalik nie przewracałby się do góry nogami. W tle atak na World Trade Center, Amerykanizm i antyamerykanizm, czeska knajpa, garaż przerabiany na schron przeciwatomowy, 90-letni ojciec jednego z bohaterów i jego zięć, lepiący się do Ukrainek, które zatrudnia w swojej pizzerii.

Tekst staje się często szczególnie zabawny i ironiczny, gdy dochodzi do wydarzeń, które inni pisarze opisaliby jako tragiczne. To humor specyficzny, czeski, pełen dystansu i autoironii, ale w najlepszym wydaniu, które z niezrozumiałych względów było w Polsce niedostępne. Dziwne, gdyż od czasu pierwszej wspomnianej tu książki, wszystkie kolejne działa Sabacha były u naszych sąsiadów bestsellerami, a Sabach stał się powszechnie rozpoznawalną gwiazdą pop-kultury. Wbrew pozorom nie różnimy się od współczesnych Czechów aż tak, by nie mógł zyskać popularności i u nas.

Na przetłumaczenie i wydanie książek Sabacha zdecydowała się Julia Różewicz (wnuczka Tadeusza Różewicza), która chodziła z tym pomysłem i tekstami od wydawnictwa do wydawnictwa. Podobno odstraszać je miał dziwny tytuł opowiadań "Gówno się pali". W końcu poirytowana założyła własne wydawnictwo i zdecydowała się na to, czego obawiali się ci, którzy byli już obecni na rynku. Ich strata.

Wciąż można dostać nieco wcześniejsze wydania "Podróży konika morskiego" (dziennik mężczyzny, który jako jedyny w Pradze przed 1989 rokiem zdecydował się wychowywać dziecko, zostawiając żonie robienie kariery) i wspomniane "Gówno się pali".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki