Pracownicy zakładu energetycznego odkryli, że ze skrzynki w starej kamienicy na klatce schodowej odchodzi nielegalny kabel. Od razu zorientowali się, że niechlujnie wmurowany pod tynkiem przyłącz znika za drzwiami, do których nawet nie zapukali. Drzwi do których prowadził kabel wprowadzały do przedpokoju z którego wchodziło się do dwóch odrębnych mieszkań w których mieszkały dwie zupełnie inne osoby. -Jedno mieszkanie było moje, drugie elektryka recydywisty! To on nielegalnie pobierał prąd, a kiedy się wyprowadził, a ja zostałem na miejscu elektrownia rachunek wystawiła mnie!- mówi Stanisław Sadowski (68l).
i
Emeryt przez wiele lat mieszkał w mieszkaniu socjalnym w zabytkowej kamienicy. Teraz kamienica jest w rękach prywatnych, a Pan Stanisław dostał nowe mieszkanie socjalne. -Kiedy mieszkałem w tamtej kamienicy mało korzystałem z prądu. Miesięcznie wychłodziło mi do zapłacenia ok 20-30 zł. Kiedy przyszedł mi rachunek na 2 400 zł zacząłem szukać przyczyny. Wówczas odkryłem, że to sąsiad kradnie prąd! Wezwałem policję, ale ta stwierdziła, że nie może wchodzić do prywatnego mieszkania bez konkretnej przyczyny. Potem było już tylko gorzej- załamuje się emeryt.
i
Sprawa trafiła do sądu. Mimo, że mężczyzna pisał wiele pism z prośbami o interwencje, o zweryfikowanie, kto naprawdę kradł prąd to nie doczekał się reakcji.Sprawa trafila na wokandę, a sędzia nie dał wiary tłumaczeniom emeryta. Stanisław Sadowski przegrał w sądzie i musi zapłacić zaległy rachunek tj. 2400 zł, karę wynoszącą 5 tys. zł, oraz uiścić kilkaset zł kosztów sądowych. Cała ta sytuacja wpłynęła tragicznie na zdrowie starszego mężczyzny –Przez dwa lata byłem siedem razy w szpitalu, mam depresję, problemy z ciśnieniem, sercem i dostałem udaru. Żyję za 1300 zł emerytury i nie stać mnie na spłatę długu. Wiele bym dał gdyby chociaż ktoś spróbował sprawdzić, kto faktycznie kradł ten prąd-wyznaje załamany mężczyzna.