Gdy papier toaletowy był luksusem

2013-09-16 4:30

W PRL papieru toaletowego nie brakowało ponoć tylko podczas zjazdów partii w Pałacu Kultury i Nauki. W dodatku dygnitarze mieli papier perfumowany, sprowadzany z zagranicy i drukowany w specjalne ornamenty. Tak przynajmniej opowiadali zwykli Polacy, którzy przez całe dziesięciolecia Polski Ludowej cierpieli na nieustający brak tego środka czystości.

20 lat temu i więcej papier toaletowy był szary, gruby, miał poszarpane krawędzie i ranił niektóre...tyłki. A mimo to każdy go wtedy pożądał! Bo papieru notorycznie brakowało.

7 rolek na głowę

Np. 22 lutego 1988 roku Dziennik Telewizyjny doniósł, że "produkuje się rocznie 7 rolek papieru toaletowego na głowę". Ale uwaga:

- Rozkład papieru na mapie kraju jest nierównomierny - zastrzegł prezenter Krzysztof Bartnicki. Dodał, że w województwie warszawskim przypada owe 7 rolek na mieszkańca, ale już np. w województwach wałbrzyskim i jeleniogórskim tylko 4, a w radomskim... 0,07 rolki na osobę. Czyli ok. 2 metrów. Telewidzowie mogli jeszcze usłyszeć, że "producenci eksportują papier do NRD", ale "trwa modernizacja generalna przemysłu papierniczego" i "są perspektywy importu papieru za makulaturę, której nie jesteśmy w stanie przerobić".

PRZECZYTAJ TEŻ: Czarna wołga porywała dzieci

Papier jak korale

Papieru toaletowego brakowało w PRL od zawsze. Już w 1956 roku Polska Kronika Filmowa alarmowała o braku papieru toaletowego. Kamera pokazała kobietę z zawieszonymi na szyi kilkoma rolkami. Głos zza kadru wyśmiewał się: "Co to? Patrzcie! Proszę pani, proszę pani, gdzie pani zdobyła ten skarb? Powtarzając słowa Wiecha, życzymy sobie wszyscy, by ten papier przestał być papierem wartościowym".

Już wtedy ludzie nazywali rolki nawleczone na sznurek różańcem albo koralami. Z czasem stały się one tak jak półki z octem symbolem braku towarów w PRL.

Dlaczego tak było? - Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Nie da się. Były przecież w sklepach zeszyty w kratkę, książki, były gazety. Komuniści chcieli upodlić ludzi, nie dając im papieru do podcierania się? No nie. Ale myślę, że to chyba było celowe działanie władz. Taki majstersztyk propagandy. Od zawsze w Polsce Ludowej narzekano zimą, że kraj jest nieodśnieżony, latem - że nie ma sznurka do snopowiązałek, a cały rok były jęki, że nie ma papieru. Według mnie to było odwrócenie uwagi społeczeństwa od prawdziwych problemów nękających Polaków. Papier toaletowy i sznur do snopowiązałki to było przykrycie prawdziwych problemów - tłumaczy naukowo profesor Wojciech Roszkowski badający historię gospodarczą PRL.

Sami obywatele próbowali rozwiązać problem braku papieru. W zakładach pracy i przy ministerstwach powstawały komitety ds. oszczędności papieru. - Pomimo poprawy w zaopatrzeniu musimy jednak wobec stale rosnących potrzeb nadal oszczędnie gospodarować papierem, tekturą i opakowaniami - apelował premier Piotr Jaroszewicz na VI zjeździe PZPR. Istniało kilka sposobów na zdobycie tego deficytowego towaru. Np. skład makulatury. Tam za 10 kg gazet można było dostać rolkę papieru. Polacy robili papier toaletowy w domach. Stronę gazety należało zgnieść w kulę i następnie rozprostować. I znowu zgnieść. Tak kilka razy. Niestety, poza tym że był to produkt mało delikatny, to brudził pośladki farbą drukarską. Domowej roboty papier można było też zrobić z kolorowych pism. Na początek trzeba było namoczyć papier, później wysuszyć, zgnieść, rozprostować i pociąć. Człowiek sobie radził, ale pojawiał się następny problem - wciąż zatkane papierem rury kanalizacyjne.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki