Grabarz ukradł windę i pojechał na Mazury

2013-10-29 17:27

Zaledwie kilkanaście dni Leszek G. (42 l.) przepracował w firmie pogrzebowej z Zielonej Góry. Pozostawiony samotnie przez pracodawców na cmentarzu, postanowił porzucić fach grabarza i użyć trochę życia.

Zadzwonił więc do kumpla, właściciela busa. Razem zapakowali wartą 20 tysięcy złotych windę służącą do wprowadzania zwłok do grobu i ruszyli do najbliższego zakładu pogrzebowego. Tutaj naopowiadali bajek, jak to tanio udało im się w Niemczech kupić nowiutką pogrzebową windę.

Zobacz: Bartosz Arłukowicz grabarzem darmowej służby zdrowia! Minister chce, żeby pacjenci dopłacali za leczenie

Właściciel firmy zapłacił Leszkowi G. za okazyjnie nabyty towar 5 tysięcy złotych. To wystarczyło, aby następne kilka dni grabarz spędził w hotelach nad lubuskimi jeziorami. Kiedy w końcu kasa się skończyła, powrócił do Zielonej Góry. Tutaj ukrywał się przez kilka tygodni, aż w końcu dorwali go zielonogórscy policjanci.

Spragnionego uroków życia nieuczciwego grabarza przygoda z windą może kosztować nawet pięć lat odsiadki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki